Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Bajka o wiewiórce   

Dodano 2007-05-15, w dziale inne - archiwum

Wiele rzeczy dziwiło mieszkańców naszego lasu. Najbardziej ludzie. Przychodzili i w dzień, i w nocy, samotnie i całymi hordami, poubierani lub nie, a o tym, co wyrabiali (czując się zupełnie bezkarnie), wstyd mi po prostu mówić. Burzyli porządek naszego beztroskiego życia, niemniej jednak budzili naszą ciekawość.

Jeden z nich, chciał być ptakiem. Dziwne, bo nie miał skrzydeł, ale przyniósł ze sobą kawałek sznura. Nie, nie przypominał ptaka. Ba, nie miał pojęcia o lataniu. Mądra sowa, która tłumaczyła wszystko leśnej gawiedzi, powiedziała, że jego miłość musiała żyć wśród ptaków. Nie za bardzo chciało mi się w to wierzyć, bo prawdziwa miłość przecież nie istnieje, a przynajmniej na pewno nie wśród ludzi. Tak mówi Artur - pies, który przybył do naszego lasu jakieś 2 lata temu. Od urodzenia mieszkał wśród ludzi. Ci całowali go, pieścili, dawali jeść. Miał u nich lepiej niż u nas. Nikt jednak nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego pewnego dnia odcięli mu nogę. Inni kopali w ziemi olbrzymie doły, by później je zasypywać. Zupełnie nie rozumiem tych ludzi. Jeszcze inni, bawili się w zwierzęta (raczej próbowali), bo za bardzo im to nie wychodziło, ale w sumie to sama nie wiem co dokładnie robili, bo mama zasłaniała mi wtedy oczy. Najgorsi z nich kradli nam jedzenie. Ich wyczyny omawiane były codziennie na forum całego naszego zwierzyńca i nic nie wzbudzało takiego świergotu, szumu, wrzawy, zgiełku i gniewnych pomruków. Słowem, nic nie powodowało takiego poruszenia, zmieszanego z oburzeniem, jak właśnie człowiek. Przesadziłam, mieliśmy tu kiedyś taką jedną wiewiórkę.

Z wiewiórką Bazią znałyśmy się od bardzo dawna. Przyszłyśmy na świat w czasie tej samej burzliwej nocy. Razem dorastałyśmy, poznawałyśmy życie. W lesie mówiono o nas, że jesteśmy jak siostry. Nie dziwne, bo każdą chwilę spędzałyśmy ze sobą. Bazia była jednak inna. Zdecydowanie wyróżniała się wśród pozostałych wiewiórek. Nie wiem, czy to wskutek pioruna, czy jakichś magicznych mocy (o co po tylu latach szczerze ją podejrzewam), jej futerko zmieniało kolor. Raz stawało się czerwone, innym zaś razem białe, niezależnie od sytuacji i w nieokreślonej żadnym wzorem częstotliwości. Momentami stanowiło to zaletę, bo Bazia uwielbiała być w centrum zainteresowania, a trudno było jej nie zauważyć, gdy przeskakiwała po jednolicie zielonym lesie. Wszystkie jej ruchy obserwowano bacznie, nawet mimowolnie, a później (te co dziwniejsze) skrupulatnie obgadywano. Z drugiej zaś strony sytuacja ta mocno utrudniała Bazi życie. Każda zmiana koloru wiązała się bowiem ze zmianą jej humoru. I tak, Bazia w białym była grzeczna, miła i uprzejma, lecz gdy jej futerko zbytnio się zaczerwieniło, zapominała o swojej wiewiórczej godności, gardząc wszystkimi i wszystkim. Wielu trzymało się od niej z daleka, z obawy przed zarażeniem się tą migającą dolegliwością. O mężu Bazia mogła tylko pomarzyć. W okolicy nie znalazł się ani jeden śmiałek, który zaprosiłby ją na orzeszki. Ani jeden! Z upływem lat Bazia odczuwała coraz bardziej wzmożoną potrzebę zaspokojenia swoich najskrytszych pragnień. A tak małe skromne i ciche zwierzątko jak ja, nie mogło ich zaspokoić. Mieszkańcy lasu postanowili zatem jednogłośnie wysłać Bazię do specjalistycznego ośrodka. Bazia nie robiła problemów i po kilku dniach, w czasie których każdy leśny obywatel dołożył się, by uzbierać odpowiednią ilość środka płatniczego, wyjechała gdzieś daleko, by zmienić swoje życie na lepsze.

Miała wrócić po miesiącu, wróciła dopiero po trzech. Samo przedłużające się oczekiwanie budziło we mnie wielkie emocje, obawy i strach, ponieważ od jej wyjazdu nie miałam z nią żadnego kontaktu. Ale dzień, w którym Bazia znów zawitała w naszym lesie, zapamiętam na długo, chyba do końca życia. Wczesnym rankiem zrobiło się w lesie niezwykle głośno. Zauważono zbliżające się do lasu trzy cudaczne postacie. Wszyscy wybiegli na powitanie, jakby przeczuwając powrót zaginionej bohaterki. Gdy wspomniana trójca znajdowała się już dostatecznie blisko, by móc rozpoznać kto zacz, zwierzęta opanowały mieszane uczucia. Jedni byli zdziwieni, inni przerażeni. Środkiem ścieżki szła nasza Bazia, ale wyglądała inaczej niż ta. Którą znaliśmy. Na głowie nie miała żadnego śladu po futerku. Była łysa. Reszta sierści znajdowała się wprawdzie na swoim miejscu, z tą jednak drobną różnicą, że z tego biało-czerwonego światełka, stała się teraz jednolita, różowiutka. Ach, cóż to był za widok! Przeraziłam się, choć nie przypuszczałam, że najgorsze miało dopiero nadejść. Obok niej, po lewej i po prawej stronie, kroczyły dumnie dwa nieznane nam stworzenia. Obwieszone świecidełkami, z patykami w ustach, poruszały się lekko chwiejnym krokiem i targały na plecach olbrzymie torby. Bazia, wraz z nowymi kompanami, przeszła dumnie wzdłuż szpaleru gapiów, nie odzywając się ani słowem do nikogo i szybciutko wskoczyła do swej dawnej dziupli. Tej nocy w lesie było tak głośno, jak nigdy dotąd. Z jednej strony stali mieszkańcy lasu gadali i gadali, a z drugiej Bazia, która hulała w najlepsze. Zmieniła się nie do poznania. Skakała, krzyczała, dokuczała innym, piła i dymiła. Jej nowi koledzy wcale nie byli gorsi. Jedna noc i wszyscy mieli ich już dość.

Nazajutrz postanowiłam porozmawiać z Bazią. Z pewnymi oporami, bo bałam się nieznanego, zmierzałam powoli krętymi ścieżkami do jej dziupli. Aż tu raptem Bazia przeszła tuż obok, zupełnie mnie ignorując. Nie przywitała się ze mną, nawet nie popatrzyła w moją stronę. Udała, że mnie nie widzi. Zapomniała o naszej przyjaźni. Poczułam się strasznie, nie potraficie sobie nawet wyobrazić, jak strasznie.

Z każdym kolejnym zachodem słońca Bazia szokowała nas coraz bardziej. Ordynarna, wulgarna ignorantka, która nie liczyła się z uczuciami bliźnich. Zachowywała się nawet gorzej od ludzi. To zamieniła jaja ptakom, to ukradła okulary mądrej sowie, to obudziła niedźwiedzie z zimowego snu. Tak się narażała leśnej społeczności, że w końcu schwytano ją, osądzono i wywieziono z lasu razem z kunami. Więcej już jej nie widziałam. Czy tęskniła za mną? Nie wiem. Ja za nią bardzo. Czasem, nocą wydaje mi się nawet, że ktoś po cichutku skrada się do mojego przytulnego mieszkanka…

Oceń tekst
Średnia ocena: 4 /40 wszystkich

Komentarze [16]

~Ania
2007-10-30 20:05

Interpretacji tego teksu może być wiele, bo nieco trzeba się w niego zagłębić... Ale moim zdaniem dobra robota;). Podejrzewam, o co może chodzić:P. Pozdrawiam;*

~anonim
2007-05-23 16:37

Zobaczymy jak redaktor Rosół wyspi się na zielonej szkole….

Voy
2007-05-18 15:39

Być może jestem na ten tekst po prostu zbyt głupi, ale nie spodobał mi się.

Po przeczytaniu pierwszych zdań drugiego akapitu spodziewałem się błyskotliwej analizy ludzkości z punktu widzenia istot pozbawionych kulturowego i cywilizacyjnego balastu. Niestety, wkrótce rozpoczęła się poruszająca historia o wiewiórce z rozdwojeniem jaźni i cały koncept szlag trafił. Moje rozumienie też się zakończyło.

A szkoda.

Solarii
2007-05-17 22:19

aaaaaaaa chyba zrozumialam!
że chodzi o to, że mieszkańcy lasu nie chcieli Bazi taką jak była(tylko ze względu na jej wygląd), wiec chcieli ją zmienić. a jak już się zmieniła(wyglądowo) to nie zostało nic ze starej Bazi, a co gorsze zmieniła się w “złą osobę” przez co znów została wyeliminowana?

Nieakceptacja stworzyla potworka, który tym bardziej był nie do zaakceptowania ?

KlaudiaK
2007-05-17 19:50

Przyjemnie się czyta. Wciągnęłam się w losy Bazi i reszty leśnego zwierzyńca:). Dobra analiza postaw i charakterów. Metaforycznie ująłeś samo życie.

~kasia
2007-05-17 09:58

Gdzie jest Bazia?

~kika
2007-05-17 08:37

Bazia – napisz coś!

~jugos
2007-05-16 20:15

jaaaaaaa…ludzie. nikt nie wie, o co tak naprawde chodzi. nawet sam grześ. that’s the point! :P

ddomcia
2007-05-16 17:06

Po dwóch akapitach zwątpiłam.

~loll
2007-05-16 13:45

A to nam się Bazia skundliła :)

jake
2007-05-15 21:08

Jestem pewny że jakoś nam to wytłumaczy.

Solarii
2007-05-15 19:41

Ja chyba też tego nie ogarniam. Jake witaj w klubie pytających : o co chodzi z Bazią, co autor miał na mysli?

jake
2007-05-15 18:25

Czy ktoś raczy to wytłumaczyć?

~ania
2007-05-15 18:12

A ja chyba wiem o co chodzi. Nieźle to wykombinowałeś Grześ.

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry