Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Baśnie, których nie znamy   

Dodano 2021-05-10, w dziale felietony - archiwum

Kto z nas nie zna chociażby jednej baśni braci Grimm. Śmiem twierdzić, że nie ma ani jednej takiej osoby, która nie czytałaby tych baśni bądź nie obejrzałaby ich urokliwych adaptacji dokonanych przez wytwórnię Disneya. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie zgodzi się ze mną, uważając, że pierwotne wersje baśni braci Grimm wcale nie były czarujące i będą mieć rację, gdyż pierwsze wersje baśni opublikowanych przez braci były faktycznie o wiele bardziej drastyczne, niż sielankowe historie przedstawione nam wiele lat później przez Disney’a. Wersje filmowe tych baśni opracowane przez Disney’a przypominają pierwowzory jedynie w zarysach, gdyż w oryginalnych opowieściach krew lała się strumieniami, trup ścielił się gęsto, a wszelkie patologie były na porządku dziennym.

/pliki/zdjecia/grim1.jpg Zacznę może od wyjaśnienia różnic między baśniami i bajkami (oczywiście nie chodzi mi tu o często wykorzystywaną wierszowaną formę tych drugich, a o bardziej znaczące różnice). W baśni znajdziemy o wiele więcej alegorii, metafor, ukrytego sensu, zaś bajki mają zazwyczaj prostą formę, skondensowaną treść i kończą się umoralniającą i pouczającą puentą (puenta ta ma zazwyczaj postać zwięzłego osądu wyrażonego w postaci zakazu lub nakazu). Baśnie są z reguły wielowątkowe, przepełnione magią, fantastycznymi motywami i ideami, podczas gdy bajki skupiają się prawie wyłącznie na głównym wątku, a elementy fantastyczne pojawiają się w nich niezwykle rzadko.

Dlaczego jednak baśnie są jednocześnie takie krwawe? W bardzo odległych czasach, gdy nie było Internetu, a niewielu potrafiło też pisać i czytać, historie te przekazywano sobie latami ustnie, z pokolenia na pokolenie, urozmaicając sobie w ten sposób życie towarzyskie. Była to taka forma rozrywka dla dorosłych. W sumie to zrozumiałe, bo w historiach tych dochodziło nad wyraz często do różnych niemoralnych, a nawet haniebnych czynów, przemocy (także na tle seksualnym!), kazirodztwa, rytualnych morderstw, a nawet kanibalizmu. Z czasem baśnie przerabiano na historyjki, które można by opowiedzieć dzieciom, gdyż miały one ewidentnie charakter edukacyjny.

Wbrew powszechnej opinii, bracia Grimm wcale nie wymyślili tych historii, które sygnowane są ich nazwiskiem. Jako językoznawcy, zainteresowali się w pewnym momencie życia kulturą ludową. Zaczęli podróżować po swoim kraju i zbierać różne ludowe opowieści, a wszystko po to, by lepiej poznać oblicza swego ojczystego języka. Jako naukowcy zbierali naturalnie w ten sposób materiał do badań nad językiem, ale w pewnym momencie tychże badań doszli jednak do wniosku, że warto by było również wydać te historie w formie pisanej i przy okazji coś na tym zarobić. /pliki/zdjecia/grim2.jpg Przejrzeli więc zgromadzony przez siebie materiał, wybrali spośród wszystkich tych historii te, które wydały im się najbardziej poruszające i opublikowali je w formie zbioru opowiadań, jednak uczynili to z myślą o czytelnikach dorosłych. I tak w roku 1812 na rynku ukazał się ten zbiór pt. „Kinder- und Hausmärchen”, na którego okładce obaj bracia widnieli jako autorzy. Książka spotkała się z ogromnym zainteresowaniem czytelników, dlatego trzy lata później, bracia wydali drugi tom. Oczywiście opatrzyli książki wymyślnym przez siebie tytułem, a jako że byli szanowanymi naukowcami podali też w przypisach końcowych pełną listę nazwisk osób, które opowiedziały im te historie. W kolejnych wydaniach nazwiska te już się jednak nie pojawiły, a jako że wydawca podał na stronie tytułowej zbioru opowiadań ich nazwisko i imiona, sugerując, że to oni są autorami, zaczęto od tej pory mówić o baśniach braci Grimm.

Myślę, że bardzo wiele osób mocno by się zdziwiło, gdybym opowiedziała pierwotną wersję „Śpiącej Królewny”, gdyż była to bardziej historia gwałtu i fatalnej relacji księcia z teściową, notabene olbrzymką, która podęła także próbę zjedzenia pozamałżeńskiego potomstwa swojej córki. O żadnym pocałunku nie ma tu mowy! Nie mniej zaskakuje też pierwsza wersja baśni o „Czerwonym Kapturku”. Dziewczynka nie ma w tej historii żadnego kapturka. Nie mam tam też gajowego, za to jest parę wyjątkowo makabrycznych wątków. Początek nie różni się jakoś specjalnie od znanej wszystkim cukierkowej wersji, ale dalej króluje już patologia i makabra. Dowiadujemy się bowiem, że wilk nie tylko zabija babcię, upuszcza z niej krew do butelki, a jej ciało kroi na plastry, ale po wejściu do chatki Czerwonego Kapturka, przebrany za babcię, wita ją serdecznie i zachęca do napicia się wina z butelki i skosztowania plasterków pysznego mięsa. Dziewczynka zgadza się, ze smakiem zajada się mięsem z babci i przepija je „winem”. Jeśli myślicie, że to koniec horroru, to jesteście w błędzie, bo teraz następuje scena, w której wilk zachęca dziewczynkę do całkowitego rozebrania się i położenia razem z nim do łóżka. /pliki/zdjecia/grim3.jpg Kapturek wykonuje wszystkie jego polecenia, wrzucając poszczególne części garderoby do ognia i kładzie się do łóżka, gdzie zostaje przez wilka pożarty. Nikt go nie ratuje. Bajka się kończy. Prawdziwy koszmar. Historia znanej wszystkim Roszpunki nie wygląda wcale lepiej. Dziewczynka pochodziła z biednej rodziny. Matka dziewczyny, gdy była z nią w ciąży, miała zachciankę na roszpunkę, która rosła nieopodal w ogrodzie starej wiedźmy. Mąż postanowił spełnić jej prośbę, ale czarownica nakryła go na kradzieży i zagroziła mu odebraniem życia. Mężczyzna poprosił o darowanie mu życia, na co czarownica po chwili przystała, ale kazała mu obiecać, że odda jej swą córkę, gdy ta się urodzi. Ten zgodził się. Dziewczynka urodziła się i została przekazana wiedźmie, która nadała jej imię Roszpunka. Wychowała ją w izbie na szczycie wieży, która nie miała wejścia. Czarownica dostawała się do środka wspinając się po włosach dziewczyny, które ta opuszczała przez okienko. Pewnego dnia w pobliżu wieży przejeżdżał książę i usłyszał wołanie czarownicy o spuszczenie włosów. Gdy po dłuższym czasie czarownica opuściła wieżę, książę podszedł do wieży i również poprosił dziewczynę o opuszczenie włosów. Od tej pory odwiedzał ją często. Pewnego dnia czarownica zauważyła jednak, że dziewczynie urósł brzuch. Gdy się zorientowała, co się stało, wypędziła ją w świat. Gdy młodzieniec po raz kolejny pojawił się pod wieżą i poprosił o opuszczenie włosów, tam czekała już na niego wstrętna czarownica, opuszczając mu przez okno włosy dziewczyny, które jej wcześniej obcięła. Gdy książę dotarł na szczyt, zobaczył, że dziewczyny nie ma. Za to jest czarownica. Z rozpaczy rzucił się z okna i spadł prosto w krzaki róż, które wykuły mu oczy. Przeżył, ale od tej pory włóczył się już po świecie jako niewidomy żebrak. /pliki/zdjecia/grim4.jpgRoszpunka urodziła zaś bliźniaki i dzięki dobrym ludziom znalazła też kąt dla siebie i dzieci. Często też śpiewała. Pewnego dnia, gdy niewidomy książę przechodził w pobliżu domu, w którym żyła Roszpunka i usłyszał jej głos, rozpoznał go i zawołał ją po imieniu. Roszpunka wyjrzała przez okno i mimo nikczemnego wyglądu rozpoznała w żebraku ojca swoich dzieci i rozpłakała się. Jej łzy sprawiły, że odzyskał wzrok. Może i szczęśliwe zakończenie, ale jakże inna to historia od tej, którą obejrzeliśmy dzięki wytwórni Disney’a - prawda?

W obu tomach baśni braci Grimm było wiele podobnych historii, których tytuły nie brzmiały złowieszczo, ale były też takie, które budziły grozę już samym tytułem. Co powiecie na takie tytuły: Grobowa Górka”, „Posłańcy śmierci”, „Szklana trumna”, czy „Narzeczona mordercy”. Moim zdaniem te ostatnie o wiele bardziej nadają się na tytuł jakiegoś krwawego horroru niż baśni. Ostatnia z wymienionych historii opowiada o dziewczynie, którą ojciec obiecał za żonę pewnemu człowiekowi. Gdy dziewczyna widzi go pierwszy raz, w publicznym miejscu, coś jej jednak w nim nie pasuje. Postanawia go odwiedzić w jego domu, ale przychodzi tam, gdy gospodarza nie ma. Przed domem widzi na drzewie ptaka, który ostrzega ją słowami: „Strzeż się, uciekaj, to dom mordercy, zabije cię!”. Dziewczyna mimo ostrzeżeń wchodzi jednak do środka, gdzie spotyka kobietę, która tam sprząta. Obie zaczynają rozmowę, ale wtedy słyszą, że gospodarz wraca do domu z kolegami. Kobieta ukrywa dziewczynę. Po chwili dziewczyna obserwując z ukrycia, jak mężczyźni wnoszą do środka nieżywą dziewczynę. Jej narzeczony odcina jej palec, ponieważ widzi na nim ładny pierścień i odrzuca go na obok, a ten toczy się aż do miejsca, w którym się ukryła. Dziewczyna chowa go w fartuchu i obserwuje biesiadę. Gdy biesiadnicy upojeni alkoholem wyszli, a gospodarz zasnął, wymyka się z jego domu i udaje się do siebie. Gdy następnego dnia narzeczony pojawia się u niej, dziewczyna przy całej rodzinie opowiada, co widziała poprzedniego dnia, a na potwierdzenie swych słów wyjmuje z fartucha palec. Narzeczony zostaje ostatecznie co prawda pojmany i wtrącony do więzienia, ale życia zabitej dziewczynie nikt jednak nie przywraca. /pliki/zdjecia/grim5.jpg Krwawa opowieść, tym bardziej, że wspomniana dziewczyna został przez narzeczonego i jego kompanów zjedzona podczas ich wspólnej uczty.

Moja matka ucięła mi głowę, a mój ojciec mnie zjadł. Moja siostra pochowała me kości pod jałowcem, zielonym jałowcem. Ćwir, ćwir, nie ma na świecie piękniejszej ptaszyny ode mnie. To jakiś horror, straszna opowieść, creepypasta? Nie, to jedna z baśni braci Grimm pod jakże uroczym tytułem „Owoce jałowca”. Polecam dla miłośników dziwnych historii, przy których człowiek zastanawia się, co brał autor, bo nikt o zdrowych zmysłach nie napisałby czegoś tak pokręconego.

Oczywiście pierwotne, bardzo okrutne i krwawe wersje zostały na prośbę czytelników bardzo złagodzone przez braci Grimm w kolejnych wydaniach, tak, by nadawały się także dla dzieci. Ponad 100 lat później autorzy pracujący dla wytwórni Disney’a jeszcze bardziej je złagodzili i zrobili z nich przemiłe opowieści z morałem. Przyznam, że nie miałam pojęcia o istnieniu pierwotnych, okrutnych wersji baśni Grimmów, dopiero tekst mojej redakcyjnej koleżanki zachęcił mnie do zainteresowania się tym tematem i poszperania w sieci. Przeczytałam także jedno z pierwszych wydań, a moją reakcją po tej lekturze było zdumienie. Przedstawiłam w swoim tekście zarys ogólny zaledwie kilku baśni i zachęcam zainteresowanych do zgłębienia tematu, co pozwoli wam na własnej skórze poczuć to zdumienie, które było i moim udziałem. Ostrzegam jednak, że jest to literatura tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

Niezależnie od tego wszystkiego, co napisałam, baśnie braci Grimm stanowią duży wkład w kulturę świata i nie sądzę, aby kiedykolwiek zostały przez ludzi zapomniane, gdyż zajmują w ich życiu szczególne miejsce. Dlatego właśnie warto poznać zarówno pierwowzór, jak i jego przyjemniejsze wersje, dostosowane do bardziej cywilizowanych czasów.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.5 /44 wszystkich

Komentarze [5]

~Tomasz
2021-05-20 15:14

Piszesz bardzo ciekawie.

~Kamila
2021-05-14 16:44

Fascynujące.

~Grzegorz
2021-05-14 07:49

Bardzo ciekawe.

~Kamil
2021-05-12 22:17

Interesujące

~Anna
2021-05-10 17:15

Jestem zdziwiona ,że tak młoda osoba sięga do pierwowzorów .
Gratuluję sposobu poznawania.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry