Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Bezkultura masowa   

Dodano 2008-04-17, w dziale felietony - archiwum

Włączamy sobie telewizor albo wchodzimy w intymny kontakt z jakimkolwiek innym przedstawicielem masmediów – z nadzieją, że dusze nasze wrażliwe napełni wkrótce boski nektar Kultury – i co otrzymujemy? Otóż ni mniej, ni więcej, tylko – gówno. Określenie to obrazowe i cokolwiek kolokwialne, ale znakomicie oddające poziom naszej umiłowanej kultury masowej (tak, tej przez małe „k”).

Żeby było zabawniej, codziennie spotykamy ludzi, którzy te ekskrementa spożywają dobrowolnie i z uśmiechem, z uciechą wręcz – a jeżeli mamy pecha, to sami postępujemy podobnie, choć na swoje ciepłe danie z pewnością spoglądamy dalece dyplomatyczniej. Sfrustrowani ludzie o mizernej sile opiniotwórczo-sprawczej (ze mną włącznie) chętnie narzekają na promowanie tandety, na ogólne medialne ogłupienie i schlebianie niskim gustom – a przecież źródłem tego zjawiska nie jest spisek żydowskiej finansjery, tylko – o czym wszyscy doskonale wiemy – podstawowe prawo ekonomiczne, głoszące, że to popyt kształtuje podaż. A popyt tworzą milionowe, pozornie milczące masy – te właśnie, które nie raczą się co wieczór „Starogardzką”, ale i nie pisują do „Krytyki Politycznej”. Masy odznaczające się bardzo szeroko pojętą biernością.

Ta cecha zapewne jest wypadkową naszej natury i masowego oczywiście charakteru kultury masowej. Jej wszędobylstwo i łatwość dostępu sprawiają, że ludzie przybierają postawę pasywnych odbiorców, oczekujących, że wytwory owej kultury zostaną im dostarczone prosto pod nos, a więc zarazem ograniczających swój wybór do niewielkiej liczby tychże płynących mainstreamem. W takiej sytuacji nietrudno o wypaczenie gustu – nieustannie otrzymujemy nowe produkty pseudo-sztuki wraz z wytworzoną spontanicznie przez odbiorców lub (częściej) z wyrachowania przez media renomą dzieła dobrego i wartościowego, co niekoniecznie musi być zgodne ze stanem rzeczywistym. Jeżeli nie mamy możliwości lub ochoty, by sięgnąć poza to, co wszędzie promowane, możemy nigdy nie zostać wyprowadzeni z błędu.

Dla potwierdzenia moich słów przypomnę siłę, jaką mają wszelkiego rodzaju mody, niekiedy skłaniające ludzi do czegoś, czego zwyczajnie nie robią. Żeby nie szukać daleko: kilka lat temu ogromną popularnością cieszył się „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Nagłe zainteresowanie tą książką, podsycane przez rzekomo kontrowersyjną treść (tak swoją drogą to dziwne, że literackie rewelacje mogą wywołać oburzenie w świecie, gdzie pornosy w kioskach leżą obok „Kubusia Puchatka”), wystąpiło nawet u osób, które zazwyczaj żadną lekturą się nie kalają. I te osoby – o dziwo – „Kod” wychwalały, choć w gruncie rzeczy trudno oczekiwać racjonalnej oceny wartości powieści od kogoś, kto w domu ma tylko „Biblię” tudzież „Sztukę kochania”.

Bezczelność wszelkiej maści twórców we wciskaniu nam głupoty można usprawiedliwić chyba tylko ich własną ignorancją, choć sprawę z pewnością ułatwia im dziecinne na swój sposób podejście, jakim wykazujemy się w kontakcie z dowolną filmową czy książkową opowieścią, którą z góry traktujemy jak bajkę, nie zobligowaną do zachowania logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego i zgodności z pewnymi podstawowymi prawami rządzącymi naszym światem. O ile wszelkie niedopowiedzenia i absurdy rzeczywistości wychwytujemy łatwo, o tyle w realia papierowe lub celuloidowe nie wnikamy, skupiając się tylko na tym, czy miło płynie nam czas. W ogóle tolerancja dla głupoty wydaje się być tak wielka, że jej nagromadzenie rzadko kiedy staje się czynnikiem dyskwalifikujący jakiekolwiek dzieło (także, a raczej zwłaszcza programy rozrywkowe). O wiele ważniejszy staje się przesyt, zwykłe znudzenie zaproponowaną formułą.

Szczęśliwie jestem jeszcze w wieku, który uprawnia do podobnych, powierzchownych zresztą rozważań, pozbawionych odrobiny pragmatyzmu i użyteczności. Prędzej czy później proza życia zmusi do weryfikacji poglądów. Mam jednak nadzieję, że choć jeden z was, mając następnym razem do wyboru obejrzenie „Commando” lub „Popiół i diament”, zastanowi się trochę dłużej.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.9
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.9 /22 wszystkich

Komentarze [8]

~Truth
2008-05-14 16:08

tekst konkretny i oddający prawdę. A HH nie niszczy, wręcz przeciwnie.

~Dasz
2008-05-09 14:54

Hip-hop Cię zniszczył!!!:P

ddomcia
2008-04-30 18:46

Gwiazdy tancza na lodzieee

Gwiazdy tancza we wodzieee

Gwiazdy tancza na gów***

~Bożena
2008-04-22 17:42

Nie wiem czy to tylko ja tak mam, ale zupełnie nie czuję się wplątana w to “gówno”...Kurcze, przecież wolnymi ludźmi jesteśmy, każdy więc z życia może brać to, co chce…Oprócz tego co proponowane nam jest teraz w sztuce, muzyce, kinie czy modzie mamy jeszcze do wyboru to, co już było. Nie chcecie oglądać współczesnych polskich komedii czy seriali? to sobie włączcie “Wojnę domową” czy “40-latka”. Nikt nas przecież do niczego nie zmusza, a to, że się dzieje teraz jak się dzieje, to już zupełnie inny temat. Albo się zaakceptuje ten system, ale będzie się żyło w wiecznej frustracji. Najlepszym lekiem na zwalczanie tego, co się dzieje beznadziejnego w kulturze jest tworzenie własnej kultury. To jest chyba jedyna sensowna i skuteczna forma buntu, bo żadne słowa i ataki już nie pomogą. Nikt przecież kto zarabia kupę kasy na kiczu z niego nie zrezygnuje hehe:) a tak z drugiej strony patrząc na sprawę, to nie byłoby kultury alternatywnej czy elitarnej bez masowej, tak jak nie byłoby dobra bez zła. Powodzenia:)!

Voy
2008-04-20 21:47

Moczo – “Kod” czytałem, spodobał mi się umiarkowanie, co wynika chyba z kontekstu w jakim o nim wspomniałem.

Radzio – dostrzegam tą rewolucję, sam korzystam z jej możliwości, ale nie widzę wielkiego związku z tematem mojego tekstu.

radzio
2008-04-18 12:38

Heh, szkoda, że autor nie widzi rewolucji kulturalnej która ma teraz miejsce…

w wieku XIX i XX miała miejsca kultura masowa, teraz mimo wszystko jest odwrót od tego trendu (paradoksalnie). O ile dalej pewne aspekty są ogólnoświatowe to jednak można zauważyć bardzo pozytywny trend.

Dzięki Internetowi ludzie mają praktycznie nieograniczony dostęp do dóbr kultury, mogą sami Tworzyć sztukę, nie dość tego artyści, którzy nie mają siły przebicia bo ich dzieła nie są tak chodliwe jak najnowszy SpajderMen mogą znaleźć swoich fanów dzięki P2P, każdy może zostać dziennikarzem obywatelskim etc.

Szykuje się następna rewolucja kulturalna, a masówka, która ma teraz miejsce będzie ewoluować ku imo lepszej formie.

Skończą się czasy cenzury etc. I powstanie społeczństwo obywatelskie (ale nie takie o jakim myśli PO)

W każdym razie… jako mieszkaniec Krakowa mogę stwierdzić, że takiej prawdziwej kultury jest dookoła bardzo dużo, a to że ludzie wybierają masówkę – ich wybór i tyle. Nawet w Tarnobrzegu można było coś ciekawego znaleźć

~anonim
2008-04-17 18:44

no rzeczywiście, komentarz ciekawszy od tekstu :)

~Moczo_absolwent
2008-04-17 18:07

Witam!

Zauważywszy na stronie Lessera nowy artykuł, z ciekawością zabrałem się do lektury. Oto kilka moich uwag odnośnie powyższego tekstu:
Po pierwsze muszę Cię pochwalić za umiejętne posługiwanie się językiem polskim, bogaty zasób określeń i celność określeń. Tekst bardzo wartko napisany bez zbędnego rozbudowania formy, co w felietonie jest dla mnie rzeczą arcyważną.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to nazbyt skromne okazanie własnego punktu widzenia wobec wymienionego “Kodu Leonarda da Vinci”. Piszesz o tym, co wszyscy widzimy bądź widzieliśmy, nie opisując swojej prywatnej opinii na temat książki. Wypadałoby wspomnieć, jakie wrażenie odniosłeś po jej przeczytaniu (chyba, że nie przeczytałeś :)).
A co do samej treści tekstu, to rzeczywiście niewątpliwie wszyscy, chcąc nie chcąc, pławimy się w gnojówce kultury masowej, tego nie da się uniknąć.
Nie będę rozwodził się nad kiczem polskich komedii romantycznych, produkowanych ostatnio w takich ilościach, że dni nie starcza na premiery. Chciałbym się natomiast skupić na innym przykrym zjawisku, a mianowicie na prozie Paulo Coelho.
Tego Pana znamy chyba wszyscy. I ja nie wyprę się, gdy ktoś spyta, czy czytałem coś jego autorstwa, ale właśnie dzięki temu czuję się uprawniony do wypowiadania się na temat twórczości tego autora.
Moim zdaniem ogromna popularność tego pisarza wynika z faktu, iż przeciętny Kowalski czytając jego książkę, doznaje pewnego rodzaju olśnienia; “Ach, rzeczywiście, przecież naprawdę tak jest!” i …nie, nie zastanawia się nad tym, co właśnie przeczytał (bo nie ma nad czym) lecz po skończeniu lektury odkłada książkę na półkę i wraca do codzienności.
Oczywistości przyprawione odrobiną niezrozumiałej i pustej mistyki, jakie serwuje nam ów Brazylijczyk naprawdę świetnie się sprzedają, gdyż można się sekundę (nie dłużej!) zastanowić nad tym czy rzeczywiście jest tak jak to stoi w książce. Po przeczytaniu takiego utworu człowiek czuje się podbudowany faktem poznania treści “ambitnej” książki i tym, że zastanowił się nad czymkolwiek, chociaż cały wysiłek intelektualny sprowadza się tutaj do skonfrontowania tych treści z rzeczywistością.
Tak więc uważam, że każda osoba, która chce czuć się intelektualistą, powinna omijać Coelho szerokim łukiem, bo jego książki to zwykła strata czasu.
Wiem, że za ten tekst zostanę pewnie zlinczowany, ale żarliwym obrońcom brazylijskiego literata polecam lekturę takich autorów jak Myśliwski, Palahniuk, czy chociażby nieżyjący już Kurt Vonnegut.
Długi ten mój komentarz, przepraszam więc, bo nie chcę odwracać niczyjej uwagi od Twojego tekstu.

Pozdrawiam i czekam na więcej!

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry