Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Czy coś poszło nie tak?   

Dodano 2015-10-03, w dziale recenzje - archiwum

„What Went Down” (dosłownie: „co się zepsuło”) jest czwartym krążkiem oksfordzkiego zespołu dance-punkowego Foals, który powstał w 2005 roku. Tym razem muzycy mnie jednak zaskoczyli. Odbiegli bowiem (wprawdzie nie w pełni, ale jednak) od klimatu dance’owego, w który wkradało się momentami nawet indie i electro, stawiając na lekki punk-rock. W takim wydaniu można ich słuchać do nieprzytomności!

„What Went Down”
/pliki/zdjecia/foa1.jpgTytułowy kawałek powinien być reprezentacyjny. Taki jest i ten. Delikatne, acz zdecydowane wprowadzenie na organach pozwala od razu wczuć się w klimat całego albumu. Ostre wejście gitary i perkusji dodaje pikanterii i chaosu, które dopełnia szalony wręcz wokal Yannisa Philippiakisa. Częste powielanie dźwięków gitary prowadzącej przez bas wprowadza ciężkość i typowo punkowy charakter do utworu.

„Mountain at My Gates”
Po wybuchu wulkanu przydałoby się ujarzmić ten ogień. Zapowiada to gitara grająca pierwsze dźwięki na wysokim rejestrze. Dużo spokojniejsza perkusja, wybijająca rytm rodem z piosenek Daft Punka i statyczny bas nadają utworowi gładkości i finezji zupełnie nie punkowej, a przemyślanej jak na prawdziwych rockmanów przystało. Zaskakuje natomiast bridge – z początku spokojny, aż z czasem staje się zwariowany, pełen młodzieńczej radości i szaleństwa – zupełnie oderwany od reszty utworu. A do tego ta solówka!

„Birch Tree”
Jeszcze spokojniejszy, bardzo taneczny utwór (chociaż dyskoteki mogłyby się obyć bez niego), wprowadza w trans od pierwszych taktów. „Birch Tree” to powrót do indie z elementami elctro w najlepszym wydaniu. Chłopaki z wysp udowadniają tu po raz kolejny, że w głowach i sercach nie gra im jedynie punkowy łomot, ale stać ich też na coś takiego, nieco eksperymentalnego. Moim zdaniem jeden z najlepszych kawałków tego zespołu. Brawo!

„Give It All”
Dźwięk organów i przejmujący wokal, doprawione nieco etnicznym rytmem wybijanym przez perkusistę Jacka Bevana, zmuszają do refleksji podczas słuchania tego utworu. Foals narkotyzują w tym numerze swoją muzyką. Wprowadzają niepokój i w pewnym stopniu nawet poczucie strachu, chociaż paradoksalnie nie jest to w żadnym wypadku mroczna piosenka. I nieważne jest, co kto lubi, bo obok „Give It All” nie można przejść obojętnie. Co można powiedzieć więcej? Posłuchajcie!

„Albatross”
Indiański klimat tego utworu dodaje całej płycie niezwykłego kolorytu i prezentowany na niej punk o odcieniach angielskiego nieba zabarwia się przez to inkaskimi farbami. Bezbłędnie współgra tutaj gitara rytmiczna z perkusją, a delikatne charczenie gitary prowadzącej lekko zmienia charakter całej piosenki. Całość dopełnia tu jednak praca klawiszowca Edwina Congreave’a i łagodzący wokal.

„Snake Oil”
/pliki/zdjecia/foa2ff.jpgZaczyna się jak naprawdę słabe disco przełomu lat 70. i 80. przypominające nieco Soft Cell. A jak idzie dalej? To już zupełnie inna bajka. Ostre brzmienie gitary i zdecydowana perkusja zmieniają diametralnie wydźwięk całego utworu. W refrenie nie da się nie zauważyć silnego wpływu muzyki Led Zeppelin z płyty „Physical Graffiti”. Chyba nie można znaleźć sobie lepszej inspiracji (co bardzo ważne: inspiracji, a nie wzoru do naśladowania).

„Night Swimmers”
Kolejny kawałek indie. Zalatuje jednak szeroko pojętym alternatywnym rockiem. W rzeczywistości dość prosto skonstruowany utwór nie obnaża swej prostoty tak łatwo. Pojawiający się i znikający co chwilę bas, grające na przemian gitary w różnych rejestrach, perkusja w rytmie – można powiedzieć – house, niemal całkowity brak klawiszy i jakby nieobecny wokal – tak pokrótce można zcharakteryzować „Night Swimmers”.

„London Thunder”
Całą robotę odwala tu (ale nie na odwal) pianino elektryczne. Od początku wyznacza – co może dziwić, w towarzystwie gitary i wokalu – rytm i klimat utworu: delikatny i bardzo spokojny jak na Foalsów, ale nie eteryczny. Jak zapowiada tytuł, „London Thunder” ma w sobie coś z dusznego, przepełnionego smogiem londyńskiego powietrza po burzy. Ale o dziwo, jest to zaduch nadzwyczaj przyjemny.

„Lonely Hunter”
Nic nadzwyczajnego. Zagrane lekko i w przyjemny sposób. Ale gdy zamkniemy oczy, czujemy się właśnie jak samotny łowca pośród dzikiej zwierzyny. Efekt ten tworzą idealnie współbrzmiące ze sobą wszystkie instrumenty i wokal. Z minuty na minutę łowca ów jest coraz bliżej swojej ofiary, aż w końcu napięcie spada… Łowy się udały, czy jednak jest to oznaka rezygnacji z dalszego polowania? To trzeba sprawdzić samemu.

„A Knife in the Ocean”
/pliki/zdjecia/foa3.jpgNie wiem dlaczego, ale po prostu nie potrafię opisać tego utworu. Osobiście kojarzy mi się z wędrówką wikingów na bitwę z niezwykle trudnym przeciwnikiem lub celtyckim pogrzebem, chociaż są to zupełnie inne sytuacje, dodatkowo tak nam odległe. Ale to nie jest skojarzenie jednoznaczne i przez wszystkich respektowane – można się o to przecież spierać.

Mimo tych wszystkich pochwał i ukłonów w stronę chłopaków z Oksfordu, czegoś mi w tej płycie brakuje. A może czegoś jest nawet w nadmiarze? W każdym razie coś jest moim zdaniem nie tak. I chociaż głowiłem się nad tym przez długi czas, to nadal nie wiem, co mi w tej perfekcyjnie nagranej płycie przeszkadza. A może to właśnie ten nadmiar perfekcji? Kto wie, niech od razu da mi odpowiedź!

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 3.6
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 3.6 /15 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry