Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Hopenesz   

Dodano 2006-09-28, w dziale opowiadania - archiwum

Było lato. Zielona trawa, mnóstwo ćwierkających ptaszków, latające tam i z powrotem wielobarwne motyle. Na tle błękitnego nieba opieszale przesuwały się białe chmury. Wokół pełno słońca, jeszcze więcej kwiatów i cisza nucąca mi tuż za uchem. Polny wietrzyk czesał moją osieroconą fryzurę. Leżałem sam w zagajniku brzóz, pijąc ze słoiczka dziadkowe wino. Bujałem w obłokach, wierząc, że świat mnie kiedyś pokocha.

Od obiadu minęły jakieś 2 godziny. Babcia jak zwykle zrobiła pyszny obiad. Mogłem leżeć z pełnym brzuchem i myśleć o sprawach mniej lub bardziej błahych. Moje rozważanie kierowały się raczej ku tym łatwiejszym. Znałem się na rock and rollu i to mi zupełnie wystarczało. Nie chciałem zabierać sobie chwilowego braku problemów. Razem z wiatrem szumieliśmy jedną z doorsowskich piosenek. On odpowiadał za klawisze, ja byłem wokalistą.

Moje wierne drzewa rzucały na mnie cień tak, że nie musiałem się dusić jak ci wszyscy ludzie, którzy schronili się przed żarem w domach. Brzozy tworzyły magiczny krąg, otaczając mnie, niczym wojownicy tańczący wokół ogniska po pomyślnym polowaniu. Ze wzgórza, na którym leżałem, miałem widok na całą wioskę. Ani żywej duszy. Po dziurawej asfaltowej drodze, która stawała się w południe istną patelnią, nie jechał żaden samochód. Spokój. Cisza. Samotność. Życie.

Gdy tak leżałem w błogim półśnie, nawet nie zauważyłem, że do mojego miejsca zbliżała się tajemnicza postać. Po cichutku, niczym siostra Winnetou, przycupnęła za drzewem. Po chwili wahania podeszła bliżej i położyła się tuż obok mnie, ale tak, żeby jej ciało znalazło się w jednej linii z moim. Jej głowa centralnie dotykała mojej głowy. Dziewczyna cały czas milczała. Wyciągnęła lewą rękę ponad głowę i powoli zaczęła dotykać mojej twarzy. Delikatną dłonią muskała niespiesznie moje nędzne ciało, zaczerwienione policzki, a gdy zaczęła gładzić moją szyję, ująłem jej rękę. Serce łomotało mi w piersi. Czułem lekki zawrót głowy. Wydawało mi się, że przeszył mnie lekki dreszcz. Można powiedzieć, że trafi mnie taki sam piorun, którego ofiarą padł Michael don Corleone tuż po zobaczeniu prześlicznej Apollonii.

- Jak mnie tu znalazłaś? – zapytałem, podnosząc się z trawy.

- Byłam u Twojej babci – odpowiedziała głosem porannego skowronka.

- To babcia wie? – wypaliłem, a ona tylko słodko się uśmiechnęła. Dorośli.

- Tak – potwierdziła – Zresztą znamy się od dawna. Nie pamiętasz?

Wstałem, by w całości ocenić piękno dziewiczej urody. Była cała w trawie. Wolna od kłamstw, wolna jak ptak. Miałem wrażenie, że te oczy tworzyły lazurowe jezioro za senną mgiełką rozmarzenia pośród otaczającej nas łagodnej zieleni. Swoim wzrokiem powoluteńku sięgałem jej różanych ust, harmonijnych rysów twarzy, dobrotliwych policzków, waniliowej karnacji, gładkich kruczoczarnych włosów czy kuszących swą subtelnością zgrabnych ud i pośladków. Naprawdę patrzyłem jednak gdzie indziej. Jej dynamiczne ciało oblepiała rozpływająca się śnieżna sukienka. Wydawała się pełna kobiecości. Chciałem powiedzieć coś, ale nie zdążyłem. Nie chciałem wiedzieć, skąd mnie zna, co o mnie wie, jak ma na imię. Ona nie była zwykłą dziewczyną ani kobietą rasy ludzkiej, ani żadną z poprzednich, ani aniołem. Mój Boże, w jej ruchach dostrzegałem jakaś rozpustną lubieżność. Po chwili znów leżeliśmy głęboko w siebie wtuleni. Nie wyciągałem długo wniosków z jej prowokacyjnego zachowania. Ponieważ nie miałem czasu na filozofowanie, szybko zadecydowałem, że im szybciej to zrobię, tym lepiej.

- Wiesz, bardzo trudno człowiekowi żyć, gdy nie ma celu. Mój został skradziony bardzo dawno temu. Albo sam go sprzedałem. Dzisiaj, jak ujrzałem ciebie, poczułem, że los się odmienił. Nie umrę już niewolnikiem. Kocham Cię.

Pocałowałem ją. W następnej sekundzie utopiłem w jej gorącym ciele niezawisłe ostrze noża. Przez chwilę szamotała się, martwo zasypiając. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer 997.

- Sprowadźcie lepiej policję – odezwałem się. - Zaznałem za dużo dziecka szczęścia. Zabiłem swoją panią.

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /6 wszystkich

Komentarze [9]

~futrzaczek
2006-10-02 13:11

niezawisłe ostrze noża?!

gratulacje.

~Mara
2006-09-29 20:39

Aigel: naszpikowane pozytwnym erotyzmem, bardzo mi się podoba

~Gilusia
2006-09-29 17:37

oo…takiego oblicza Aigela jeszcze nie było… “sweet”(Jugos przepraszam ze uzywanie Twojego rózowego tekstu)...a tak na prawde to podobalo mi sie…tylko dlaczego ja zabiles??

~Skoczuś
2006-09-29 16:42

Prof. Fish miał rację.. powiało erotyzmem ale w jak najbardziej wyrafinowanej postaci :) Brawo Grzesiu! Ciekawe jak oceniłabym to Sz.P. Doda!? :> :)

jugos
2006-09-29 16:07

masz racje grzesiu. Miejscami toto takim słodkim językiem pisane, że nawet mi sie robi niedobrze. Mimo tego tekst jako calośc jest kolejnym arcydziełem do kolekcji :P (czyt. Jugos zadowolony, że nie stracił czasu na czytanie)

~Zielony
2006-09-29 14:53

No napewno można sie zastanawiać dlaczego ją uśmierciłeś ... mozna też uznać, że jestes okrutny … ale nie dla niej tylko dla nas – “czytaczy” – tak zabić najładniejszą bohaterkę ... Ale warto było doczytać do końca :]

~Anioł
2006-09-29 08:48

zakończenia opowiadań Aigela mnie porażają...
chyba staję się Twoją fanką;)

~Koszytek
2006-09-29 07:14

Ja bym jej nie zabijał...

~nico mindt
2006-09-28 22:18

za dużo rocka:P
Lubisz perfect:P?

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry