„Nadzieja”, książka - cegiełka
W czasie pandemii bezinteresowność jest na wagę złota. Tym hasłem kierowało się zapewne wydawnictwo Agora, wydając e-book zatytułowany „Nadzieja”, który ukazał się 23 czerwca 2020 (w wersji papierowej książka ujrzała światło dzienne niecały miesiąc później). Wszyscy autorzy, redaktorzy, korektorzy, graficy, drukarze, koordynatorzy, promotorzy i dystrybutorzy pracowali przy tej pozycji charytatywnie, a cały zysk z jej sprzedaży został przeznaczony na pomóc osobom z grupy największego ryzyka zachorowania na Covid-19, czyli mieszkańcom hospicjów i domów opieki.
W książce znalazło się 40 różnych tekstów, począwszy od opowiadań, przez reportaże, na poezji kończąc (jest nawet jeden komiks). Autorzy są przeróżni. Znajdziemy tu teksty Olgi Tokarczuk, ale i Adama Wajraka czy Jacka Napiórkowskiego. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i to niezależnie od tego, jaką literaturę na co dzień czyta. Chciałabym dziś przybliżyć wam kilka najciekawszych według mnie tekstów. Na pierwszych stronach zamieszczono krótką charakterystykę każdego autora, dzięki czemu można też poznać ich trochę bliżej.
Pierwszym tekstem jest opowiadanie Olgi Tokarczuk, które pokazuje niezwykły literacki kunszt naszej noblistki. W pewnym sensie tekst budzi niepokój, ale daje też nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Daje też nadzieję, że pozostałe pozycje w książce będą nie mniej cudowne i ujmujące. Bohaterowie opowiadania to przeciętne małżeństwo, z którym łatwo jest się utożsamić. Wystarczy pierwszych dziewiętnaście stron i już zaczynamy im kibicować. Razem z nimi czułam lęk, obawiając się tego, co może nastąpić oraz niepokój spowodowany ich sytuacją. Jednocześnie byłam niezwykle zaciekawiona, jak ta historia potoczy się dalej.
Hanna Krall napisała na potrzeby tej książki coś w stylu scenariusza sztuki teatralnej dla dzieci. Mimo zdecydowanie łatwiejszej w odbiorze treści, tekst jest wspaniały i nie mam żadnych wątpliwości, dlaczego znalazł się w tej książce. Motyw przewodni można streścić jednym zdaniem: „Co by było, gdyby złym postaciom z bajek znudziło się bycie tymi złymi?” Znajdziemy więc w tekście Krall znane nam dobrze postaci Baby Jagi, Wilka, złych sióstr i Kopciuszka, ale w nietypowym wydaniu.
Filip Springer, który jest fotoreporterem i reportażystą, napisał inteligentny i przewrotny tekst. Podejrzewam, że po przeczytaniu nie tylko ja miałam dylemat, czy historia tej kobiety wydarzyła się naprawdę, czy jest to jedynie jego wymysł, który w dużej mierze opiera się na faktach z czasu powodzi stulecia i tysiąclecia. Styl tekstu jest przyjemny i bardzo szybko się go czyta. Ja po przeczytaniu, czułam niedosyt i byłam tak zaintrygowana postacią autora, że postanowiłam zgłębić się w inne jego utwory.
Fragment książki „Umiera ostatnia” Małgorzaty Rejmer, znanej polskiej pisarki nagrodzonej wieloma literackimi nagrodami, polecam każdemu kto zmaga się z chorobą bliskiej osoby lub sam choruje. Tekst napisany jest z perspektywy koleżanki dziewczyny, która od lat choruje na białaczkę. To bardzo smutna, ale i ujmująca historia. Autentycznie czuć smutek i żal głównej bohaterki do świata, ponieważ nie może ona pogodzić się z tym, co spotkało jej przyjaciółkę. Co prawda jest tu sporo przeskoków czasowych, jednak gwarantuję, że żaden czytelnik nie pogubi się w tej historii.
Tekst Pawła Piotra Reszki „Walcz, dojedź do końca” jest z kolei najbardziej aktualnym ze wszystkich zebranych w tej książce. W jego tekście poznajemy historię z perspektywy nie jednej a trzech osób, a dokładniej Aleksandra, Artura i Dominika, którzy zachorowali na koronawirusa w tym samym czasie. Podane są najróżniejsze objawy choroby oraz jak to wygląda, gdy dana osoba trafia na szpitalny oddział.
Co się stanie, gdy z powodu pandemii musimy przebywać w domu, ale zapomnimy wyjąć starą kanapkę z plecaka, opowiada Dominika Słowik w opowiadaniu „Drugie śniadanie”. Według niej możemy spodziewać się wizyty tajemniczego stworka, który może nam spełnić jedno życzenie (gdyby ktoś chciał sprawdzić to na własną odpowiedzialność). Tak właśnie rozpoczyna się wzruszająca historia dziewczynki mieszkającej z rodzicami i chorą babcią w jednym mieszkaniu. Jak ta historia potoczy się dalej? Przeczytajcie!
„Eudajmonia” Krzysztofa Vargi to bardzo intelektualny i przenikliwy tekst, w którym autor zawarł mnóstwo swoich przemyśleń. Najpierw twórca wprawia czytelnika w nastrój głębokiej zadumy, aby po chwili zapoznać go z postacią niezwykle mądrej kobiety. Moim ulubionym cytatem z tego tekstu jest: „Nie można palić trochę, tak jak nie można kochać trochę, jak nie można umierać trochę i jak przede wszystkim nie można żyć trochę. Bo ten, kto żyje trochę, jest martwy”. Uważam, że są to słowa, nad którymi każdy powinien się głęboko zastanowić i przemyśleć w kontekście swojego własnego życia.
Może niektórzy z czytelników kojarzą taką akcję jak Tsunamika. Ja wcześniej nie miałam o niej pojęcia, jednak dzięki „Nadziei” i Katarzynie Boni zapoznałam się z tą niezwykłą akcją. Definicja Tsunamiki to „żywy symbol […], dziecko tsunami, które zmieniło życie milionów. Jest pamięcią o tsunami.” W swoim tekście Boni opisuje całą historię stworzenia Tsunamiki, która znana jest na całym świecie, jako mała szmaciana laleczka.
Moim odkryciem w tej książce jest jednak Wojciech Chmielarz, były publicysta Fantastyki i Polityki, a także pisarz. Zamieszczone w tym zbiorze jego opowiadanie „Uciekinierzy” jest tak niezwykle obrazowe, że gdy je czytałam, czułam się tak, jakbym razem z tym mężczyzną przebywała na tej stacji benzynowej i czekała na wschód słońca. Nie znając jego problemów, współczułam mu i tej nieznajomej kobiecie. Obie postaci są wielowymiarowe i wielobarwne. Można naprawdę uwierzyć, że takie osoby rzeczywiście istnieją, a opisane tam wydarzenie są prawdziwych.
„Synoczek” Magdaleny Grzebałkowskiej opowiada natomiast historię prawdziwą, która to wydarzyła się podczas II wojny światowej. To opowieść o niejakim Hieronimie „Franku” i na swój sposób jest również niezwykła. Głównie z powodu narracji, gdyż opowiadana jest raz w pierwszej, a raz w trzeciej osobie. Autorka przeplata tu wypowiedzi bohatera (pilota) oraz swoje przemyślenia, informacjami zaczerpniętymi z Internetu. Co ciekawe, całość jest mimo to bardzo spójna. Jeżeli ktoś interesuje się tematyką II wojny światowej, to bez wątpienia jest to tekst nie do pominięcia.
Niewątpliwie moim ulubionym opowiadaniem jest to, które napisał Ignacy Karpowicz. „Nina, Filip i śmierci”. To bardzo poruszający tekst. Smutny, ale piękny. Autor zderza tu czytelnika z brutalnymi realiami hospicjum. Wierzcie mi, to coś, czego nie da się zapomnieć. Powolna zmiana w stosunkach między głównymi bohaterami w pewnym momencie nabiera tempa, aby ponownie zwolnić. Niezwykle poruszająca historia, która moim zdaniem może sprawić, że ludzie spojrzą na hospicja i być może chętniej zaczną im pomagać.
26 mil i 385 jardów to trochę ponad 42 kilometry. Tyle właśnie liczy sobie maraton, który chciała przebiec główna bohaterka opowiadania Aleksandry Zielińskiej „Numer 261”. Czy jej się to udało? Odpowiedź także znajdziecie w książce „Nadzieja”. Przyznam, że mimo braku zainteresowania tym sportem, ogromnie kibicowałam głównej bohaterce, która nie za bardzo legalnie wystartowała w męskim maratonie. Opowiadanie liczy ledwie jedenaście stron, ale zmieniło moje postrzeganie biegaczy i ich świata o równe 180 stopni.
„- Przyjadą?- zapytała. - Obiecali, że przyjadę, to przyjadą - powiedziałem.” W ten poniekąd banalny sposób swoje opowiadanie rozpoczyna Andrzej Muszyński. Choć przez cały tekst autor ani razu nie wspomina, kto ma przyjechać, to udaje mu się sprawić, że czytelnik przez cały czas odczuwa niezwykły nastrój oczekiwania. Z jednej strony ma wątpliwości, czy ktoś przyjedzie, ale z drugiej strony czuje już w powietrzu tę radosną atmosferę, jaką odczuwa się podczas czekania na gości. I nie chodzi tu naturalnie o takie czekanie jak w kolejce do kasy w sklepie spożywczym, lecz o czekanie na miłą niespodziankę. Coś, co można porównać tylko z odpakowywaniem prezentu w Święta Bożego Narodzenia. Chyba zgodzicie się ze mną, że każdy się wtedy cieszy i to niezależnie od tego, czy jest obdarowującym czy obdarowanym.
Opowiadanie Sylwii Chutnik „Pomóc pani?” również wywarło na mnie ogromne wrażenie. Główny bohater jest typowym studentem, który ma słomiany zapał. Pragnie pomagać, jednak za każdym razem albo coś mu nie wychodzi, albo po prostu zniechęca się do danej rzeczy z błahych powodów. Wszystko się zmienia, gdy spotyka swoją starą schorowaną sąsiadkę. To spotkanie znacząco zmienia jego światopogląd i zachowanie.
Każde ze zgromadzonych tu opowiadań jest w jakiś sposób powiązane z nadzieją. Niektóre są bardziej smutne, inne mniej, jednak na pewno każde potrafi wzruszyć lub wywołać całą paletę najróżniejszych emocji. Gorąco polecam tę książkę nie tylko prawdziwym miłośnikom dobrej literatury, ale wszystkim, którzy cenią sobie czytanie, tym bardziej, że zysk z jej sprzedaży w całości przeznaczony zostanie na wsparcie hospicjów i domów opieki. Cel jak nic szczytny, a zawsze miło jest też poczuć, że zrobiło się coś dobrego dla innych, słabszych.
Grafika:
Komentarze [5]
2020-12-18 18:53
Czytam jest bardzo ciekawa.
2020-12-16 09:42
Ciekawa lektura
2020-12-15 17:32
zachęciłaś mnie . Zaczęłam czytać.
2020-12-03 11:00
Mnie też zachęciłaś. Książkę kupiłem i jestem w trakcie lektury.
2020-12-02 23:35
Przekonałaś mnie czas sięgnąć po tą książkę.
- 1