Niekwestionowany król musicalu
Andrew Lloyd Webber to bez wątpienia jeden z najbardziej znanych twórców współczesnego teatru muzycznego. To również jeden z najbardziej utalentowanych i najbogatszych obecnie muzyków. W zasadzie można by rzec, że jest samoukiem, bo studia muzyczne w Magdalen College na Uniwersytecie w Oxfordzie porzucił bardzo wcześnie, by pisać musicale ze swym przyjacielem Timem Rice'm. Wprawdzie ich pierwszy musical („The Likes of Us”), który napisali w wieku 19 lat nie stał sie kasowym sukcesem, ale wszystkie następne i owszem. Prawdziwy smak sukcesu poznał po raz pierwszy w 1968 roku, gdy jego musical „Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze” spodobał się publiczności zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w Stanach. Kolejny musical „Jesus Christ Superstar” (1971) był już wielkim hitem. Potem kroczył już od sukcesu do sukcesu, a jego kolejne musicale („Evita”, „Koty” czy „Upiór w operze”) zapewniły mu sławę i ogromne pieniądze.
Produkcje, które wyszły spod ręki Webbera, przyniosły mu wiele hitów, które teraz żyją już niezależnym życiem i znalazły się w repertuarze wielu artystów. Kompozytor ten złamał też musicalową tradycję, gdyż jako pierwszy zezwolił na ekranizację wielu swoich dzieł, co nie tylko nie odebrało mu publiczności teatralnej, czego obawiali się wszyscy inni, ale również przysporzyło mu zarówno fanów jak i dochodów ("Jesus Christ Superstar", "Evita", "Upiór w Operze" zostały zekranizowane, a inne jego spektakle, jak choćby "Koty", zarejestrowano w wersji telewizyjnej). Webber jest obecnie właścicielem sześciu londyńskich teatrów, w tym Palace Theatre, Theatre Royal przy Drury Lane oraz London Palladium. Jest także laureatem 7 nagród Tony, 4 Grammy Awards, 7 Olivierów, Złotego Globu, Oscara, Emmy, Nagrody Praemium Imperiale, Nagrody Richarda Rodgersa oraz prestiżowej nagrody Kennedy Center Honor. Twórczość i talent kompozytora doceniła również królowa Elżbieta II. W 1992 roku Andrew Lloyd Webber otrzymał z jej rąk tytuł szlachecki, a w roku 1997 został dożywotnio mianowany parem.
Uwielbiam musicale tego artysty i jestem jego wielką fanką. Uważam, że wszystkie jego musicale są fantastyczne, ale te trzy zaliczam do moich ulubionych i chciałabym szczególnie je wam polecić.
1. "Upiór w Operze"
To jedno z największych dzieł tego kompozytora. Światowa premiera miała miejsce w Her Majesty’s Theatre na londyńskim West Endzie, 9 października 1986 roku. To bezwzględnie najdłużej grany i najbardziej dochodowy spektakl w całej historii Broadwayu. Jego twórcy opowiadają w tym spektaklu historię bardzo nieszczęśliwej miłości genialnego kompozytora o zdeformowanym ciele, zamieszkującego podziemia Opery Paryskiej, do ślicznej sopranistki Christine. Historię zaczerpnął z jednej ze słynnych gotyckich powieści grozy Gastona Leroux pod podobnym tytułem („Upiór opery”). Co prawda raczej trudno równać się scenariuszowi tego spektaklu w warstwie tekstowej z oryginałem literackim, ale okazuje się, że scenariusz ten napisany przez Richarda Stilgoe oraz Andrew Webbera, wsparty niebywale emocjonalną muzyką tego drugiego, nieustannie potrafi zachwycać i wzruszać publiczność w każdym kraju świata. Dla mnie to dzieło ponadczasowe. Jako ciekawostkę jeszcze dodam, że partia wokalna Christine została napisana pod możliwości głosowe ówczesnej żony Webbera, Sarah Brightman, z którą się rozwiódł.
2. "Love Never Dies"
Czy wiedzieliście, że istnieje sequel "Upiora w Operze"? Nie? To szkoda. Jest nim spektakl "Love Never Dies", jedno z nowszych dzieł Andrew Lloyda Webbera, które swoją premierę miało 9 marca 2010 w Adelphi Theatre na londyńskim West Endzie. Akcja tego spektaklu rozgrywa się w 1907 roku, czyli mniej więcej dekadę po wydarzeniach z pierwszej części. Dowiadujemy się, że Upiór uciekł z Paryża do Nowego Yorku, gdzie wiedzie teraz życie między dziwakami w parku rozrywki na Coney Island, ale ciągle tęskni za swoją ukochaną, Christine Daee, która we Francji boryka się z trudnym życiem u boku swojego męża, Raoula, który nadużywa alkoholu. W ostatecznej próbie odzyskania miłości Christine, Upiór zaprasza niczego nieświadomą kobietę razem z mężem i synem do parku rozrywki Phantasma. Co ich tam czeka? Aby się tego dowiedzieć, trzeba obejrzeć ten spektakl. Polecam gorąco, bo jest to spektakl absolutnie wyjątkowy i niesamowity. Może nie wszystkim krytykom się spodobał, ale ja jestem nim absolutnie oczarowana.
3. „Sunset Boulevard”
Czas na bardziej filmowy klimat. Podrzędny scenarzysta, tonący w długach, chowa się przed wierzycielami w rezydencji dawnej gwiazdy kina niemego, żyjącej w świecie własnych iluzji i łudzącej się, że miliony fanów nadal za nią szaleją oraz początkująca pisarka – to naprawdę intrygujący trójkąt miłosny. Taki właśnie oglądamy w musicalu „Sunset Boulevard” („Bulwar Zachodzącego Słońca”). Premiera tego spektaklu miała miejsce w 1991 roku w Hampshire, 85 kilometrów od Londynu. Fabuła spektaklu kręci się wokół losów wspomnianego młodego scenarzysty Joe Gillisa. który trafia do domu dawnej gwiazdy kina niemego, Normy Desmond, marzącej o powrocie na wielki ekran w stworzonym przez siebie obrazie "Salome". Mężczyzna zostaje poproszony o poprawienie scenariusza filmu stworzonego przez Normę, a opowiadającego o losach biblijnej kusicielki Salome. Ten widzi, iż dzieło Normy jest słabe, ale zgadza się jej pomóc. Tygodnie mijają, a Joe nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo staje się uzależniony od tej kobiety, która zakochuje się w nim, a on z pracownika przeobraża się w utrzymanka i kochanka w jednej osobie, którego zadaniem staje się podtrzymywanie iluzji, którymi żyje jego chlebodawczyni. Dowiadujemy się jednak, że Joe zakochał się w zupełnym przeciwieństwie Normy, delikatnej, początkującej pisarce, Betty. Jak skończy się ta historia? Sprawdźcie sami. Jedno mogę Wam zagwarantować – zaskakujące zwroty akcji i niezwykłe emocje.
Mam cichą nadzieję, że te trzy spektakle, które przedstawiłam powyżej, zaciekawią was i zechcecie po nie sięgnąć, a kto wie, może i wy się nimi zachwycicie, bo naprawdę są tego warte.
Grafika:
Wiktoria Fajt
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?