Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Okradanie ludzi z godności   

Dodano 2021-04-17, w dziale felietony - archiwum

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Mieliście bardzo ciężki dzień, bo spędziliście przed laptopem osiem godzin, biorąc udział w zdalnym nauczaniu. W końcu możecie od niego odejść, zrelaksować się i zapomnieć na jakiś czas o tym jakże teraz dziwnym szkolnym świecie. Włączacie telewizor. Chyba wszyscy doskonale wiemy, że około godz. 14 zdecydowana większość polskich stacji telewizyjnych emituje prawdziwe perełki, czyli seriale paradokumentalne, które należą do moich ulubionych programów. Po takim dniu lubię sobie włączyć TVN czy Polsat i obejrzeć taki soczysty paradokument. Nie muszę chyba wyjaśniać, czym są te paradokumentalne seriale, bo jestem przekonany, że nie ma takiej osoby, który nie widziałby choćby jednego odcinka „Ukrytej prawdy”, „Trudnych spraw”, „Szpitala”, „Szkoły” bądź kilku innych. O wiele ciekawsze wydaje mi się jednak rozważenie fenomenu tej ich niezwykłej popularności.

/pliki/zdjecia/para1.jpg Oczywiście wszyscy dobrze wiemy, że paradokumenty nie pokazują prawdziwych wydarzeń, gdyż ich autorzy uczciwie informują widzów w napisach początkowych lub końcowych, że wydarzenia przedstawione w tych ich filmach są nimi jedynie inspirowane. Kiedyś sprawdzałem nawet, czy to prawda i próbowałem znaleźć w Internecie informacje na temat historii, którą obejrzałem sobie „W dlaczego ja” i nic z tego nie wyszło, więc doszedłem do wniosku, że faktycznie ich autentyczność jest wykluczona. Może to nawet i lepiej!

Wszystko zaczęło się od „Trudnych Spraw”, które emitowane są w Polsacie od roku 2011. Macie świadomość, że od tego czasu wyprodukowano aż osiemnaście sezonów tego paradokumentu? Nie przywidziało się wam OSIEMNAŚCIE i co ciekawe przez wszystkie te lata program ten cieszył się niesłabnącym powodzeniem u widzów. Dlaczego? To akurat proste. Autorzy wykorzystali w nim bowiem bardzo sprytnie jedną z ludzkich słabości, do której absolutnie nikt nie chce się przyznać, czyli wrodzoną ludzką skłonność do podglądania życia innych ludzi. Cóż, okazuje się, że dla wielu z nas to creme de la creme. Widziałem kiedyś wyniki badań, z których wynikało, że ludzie kochają rozprawiać o innych ludziach, a szczególnie o ich problemach, jakby nie mieli swoich. Taka to już jest ludzka natura. Podejrzewam, że pomysłodawcy tego paradokumentu świetnie zdawali sobie sprawę z tego faktu, dlatego zaproponowali widzom podglądanie życia innych ludzi i poruszanie przy tej okazji różnych, niekiedy bardzo dziwnych problemów, które równie dobrze mogą być ich własnymi. Tak więc program ten zastąpił wielu ludziom ich codzienne podglądanie życia sąsiadów w realu i obgadywanie ich z sąsiadkami. Świetnie pamiętam, że gdy byłem mały i mieszkałem w bloku, to zawsze dziwiłem się, że niektóre z moich sąsiadek z klatki, potrafiły przez wiele godzin tkwić od rana w oknach obserwując dokładnie, co dzieje się w zasięgu ich wzroku. Teraz już wiem, że w ten sposób zbierały materiał obserwacyjny, którym potem mogły się podzielić z koleżankami na ławeczce przed klatką, obgadując wszystko i wszystkich

/pliki/zdjecia/para2.jpgWróćmy jednak do tematu. TVN szybko zorientował się, że Polsat tym swoim programem zaczyna odbierać im widzów, dlatego prawie natychmiast zaczął produkować podobny paradokument tylko o innym tytule. Oczywiście mam na myśli „Ukrytą prawdę”. I co? Cóż, stacja odnotowała szalony wzrost wskaźników oglądalności, a ich paradokument chyba z każdym odcinkiem cieszył się coraz to większą popularnością. Oczywiście decydenci stacji również to dostrzegli i postanowili od razu iść za ciosem. Zaczęło się prawdziwe piekło. Po kilku tygodniach cała ramówka TVN od rana do 18 została już zdominowana przez paradokumenty. „Szpital”, czyli trudne sprawy tylko w szpitalu, „19+” trudne sprawy w grupie młodych ludzi wchodzących w wiek produkcyjny czy też „Szkoła”, czyli to samo ale w środowisku małolatów. I zaczęło się powszechne pranie mózgu. Moja babcia, która również chętnie ogląda te paradokumenty, w wyniku oglądania serialu „Szkoła” była pewna, że tak właśnie wygląda obecna szkoła. Gdy zaczęła zadawać mi różne dziwne pytania, natychmiast wyjaśniłem jej, że serialowa rzeczywistość na szczęście nie ma z prawdziwym obrazem szkoły za wiele wspólnego. Kolejna paradokument, który bije w ostatnim okresie rekordy oglądalności nosi tytuł „Dlaczego ja”. Generalnie chodzi w nim o to samo, tylko że tym razem podglądane są rodziny i odkrywane ich sekrety. Ale jakie? Kiedyś oglądałem taki odcinek, w którym jakiś facet myślał, że go żona zdradza, a w finale okazało się, że ona jedynie przebiera się za łosia czy też misia pandę i biega beztrosko z jakimś kolesiem po lesie i oboje udają te zwierzęta. Przyznacie, że to niezwykła historia. Od tej pory to absolutnie jeden z moich ulubionych seriali paradokumentalnych.

Ale przejdźmy do tego, jak się robi taki odcinek. Mam znajomego, który kiedyś był na castingu do paradokumentu i opowiadał mi, że wyglądało to tak, że musiał wylosować sobie scenę. Wylosował coś w stylu „mąż wraca do domu i dowiaduje się, że żona go zdradza". Po wylosowaniu sceny miał ją zagrać przed reżyserem. Niestety, chyba mu nie poszło najlepiej, bo nie dostał roli. A szkoda, bo byłoby potem, o czym pogadać. Zastanawiałem się kiedyś, jak musi powstawać scenariusz takiego paradokumentu. /pliki/zdjecia/para3.jpgCoś mi mówi, biorąc pod uwagę ilość paradokumentów i częstotliwość ich emisji, że pomysły rodzą się zapewne także w trakcie losowania. Ja wyobrażam sobie to mniej więcej tak. Na stole stoi kilka słoików z karteczkami. Wyznaczony członek ekipy podchodzi do stołu i losuje kartki po kolei z każdego słoika. I tak z pierwszego słoika losuje informację, kto będzie głównym bohaterem odcinka (np. "żona"), z drugiego czynność (np. "zdradza"), z kolejnego bardzo ważną informację uzupełniającą (np. "z bratem jej kuzynki"), a z ostatniego niecodzienny problem (np. "który okazuje się być jej biologicznym bratem"). Tę moją „teorię słoikową” zbudowałem na bazie spostrzeżenia, że w różnych serialach paradokumentalnych poruszane są identyczne motywy, a zatem scenarzyści muszą korzystać ze wspólnego schematu. Ten najpopularniejszy to właśnie „x” zdradza „y”, a „y” nic o tym nie wie. Ale są też i inne, w których bohaterami są dzieci. Albo takie dziecko jest adoptowane (o czym wcześniej nie wie), albo jego biologicznym ojcem nie jest mąż matki (o czym też wcześniej nie wie). To oczywiście rodzi konieczność przeprowadzania testów na ojcostwo bądź też walkę biologicznych rodziców o dziecko lub odbieranie sobie wzajemnie prawa do opieki nad nim itd. Do tego dorzuciłbym jeszcze nietypowe sprawy spadkowe i mamy komplet. Generalnie jednak akcja obraca się zazwyczaj wokół zdrad i plot twistów.

W efekcie wspomnianych powyżej działań powstają różne perełki, którymi zachwycają się potem widzowie. W jednym z moich ulubionych odcinków serii „Szpital” reżyser opowiada nam historię trojga nastolatków, którzy pewnego dnia trafiają na izbę przyjęć w przebraniu elfów (bracia i jedna dziewczyna), gdyż bawili się w larpa. Jeden z nich uznał siebie za Elkantar i dźgnął prawdziwym sztyletem swojego brata. W szpitalu tenże Elkantar tak mocno wczuł się w swoją rolę, iż uznał, że tomograf to machina, przez którą przychodzą demony i postanowił go zniszczyć. Zamknął się więc z tomografem i uderzał w niego sztyletem, aż urwał jakąś lampę. Skończyło się na tym, że musiał zapłacić za zniszczenie. Nice prawda? Mój kolejny ulubiony odcinek pochodzi z serialu „Ukryta prawda”. Tu pewna dziewczyna mieszkała z dziadkami i postanowiła odnaleźć swoją prawdziwą matkę. Dowiedziała się, że ta pracuje w pobliskim barze. /pliki/zdjecia/para4.jpgIdzie tam pewnego dnia i spotka kobietę, która przyznaje, że jest jej matką. Dziewczyna decyduje się z nią zamieszkać, ale odkrywa smutny fakt, że kobieta ta trudni się prostytucją. Dochodzi do bardzo poważnej rozmowy, w której kobieta wyznaje, że tak naprawdę to nie jest jej matką. Wzburzona dziewczyna zmusza ją, by wyjawiła jej kim w takim razie jest jej prawdziwa matka. Wtedy kobieta prowadzi ja do baru i tam pokazuje jej faceta, który przeszedł korektę płci i z jej matki stał się teraz… No, właśnie, kim? Bo chyba raczej nie ojcem. Ostatecznie dziewczyna zdruzgotana tą sytuacją wraca do dziadków.

To moje ulubione odcinki. A może teraz wy, drodzy czytelnicy, podzielicie się ze mną krótkimi opisami swoich ulubionych odcinków, bo jestem pewien, że wielu z was, podobnie jak ja, także ogląda te paradokumenty, choć zapewne tak jak ja ze świadomością, że utrwalają one najgłupsze i najbardziej szkodliwe stereotypy.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /18 wszystkich

Komentarze [1]

~Kriss
2021-04-25 21:52

Tekst lekki, zabawny ale daje do myślenia.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry