Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Śmierć nadejdzie z Bałtyku   

Dodano 2010-11-24, w dziale teksty czytelników - archiwum

Po zakończeniu II wojny światowej, w czterech strefach okupacyjnych Niemiec znaleziono około 300 tysięcy ton amunicji chemicznej. Zwycięskie armie, chcąc szybko pozbyć się problemu, postanowiły tę hitlerowską broń po prostu gdzieś zatopić. Początkowo planowano zrobić to w rejonie Wysp Owczych na Atlantyku, ale operacja ta byłaby jednak zbyt kosztowna i wymagałaby zbyt dużej liczby jednostek transportowych, dlatego ostatecznie ową śmiercionośną chemię postanowiono pogrzebać gdzieś bliżej i tak padło na dno Bałtyku.

/pliki/zdjecia/1214_1.jpg

Alianci za najbezpieczniejsze miejsce do zatopienia ładunków z BST (bojowe środki trujące) uznali Basen Bornholmu, Głębię Gotlandzką, a także rejon w pobliżu latarni morskiej Maesekaer na zachód od Szwecji oraz cieśniny duńskie. Na dno poszły pojemniki zawierające bardzo niebezpieczne dla ludzi substancje: iperyt siarkowy (gaz musztardowy), adamsyt, fosgen, tabun, clark I i clark II, sole cyjanowe, kwas pruski itd. O ile wojska zachodnie starały się prowadzić tę akcję dosyć precyzyjnie, trzymając się ustalonych planów, o tyle Rosjanie topili broń chemiczną gdzie popadło. Nie mogąc lub nie starając się nawet płynąć do wyznaczonych miejsc, zrzucali ją gdzieś "po drodze". Warto wiedzieć, że te śmiercionośne ładunki topiono także w pobliżu naszego wybrzeża, w niewielkiej odległości od Dziwnowa, Kołobrzegu, Darłowa i Helu. Stosunkowo niedawno Rosjanie przyznali się, że do zatapiania tych środków użyli również wód Głębi Gdańskiej.

Stanu zatopionej amunicji nikt oczywiście nie bada. Nikt nie prowadzi żadnego monitoringu. Tak czy inaczej możemy chyba z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, w jakim jest obecnie stanie. W najlepszym razie pojemniki zawierające te niezwykle toksyczne substancje są mocno skorodowane. Musimy więc mieć pełną świadomość, że ta amunicja chemiczna zatopiona w Bałtyku może w bliskiej przyszłości spowodować katastrofę ekologiczną, znacznie większą niż ta, którą wywołał wybuch reaktora w Czarnobylu.

Na wniosek Rady Europy Komisja Helsińska przygotowała nawet specjalny raport. Autorzy tego raportu uznali jednak, że obecnie wpływ zatopionych środków chemicznych na środowisko morskie Bałtyku jest niewielki, a większego zagrożenia dla wybrzeży nie ma. Również szwedzkie badania potwierdziły tezy tego raportu. Uznano równocześnie, że trucizna powinna pozostać nadal na dnie, bo większe szkody mogłoby spowodować jej wydobycie i unieszkodliwianie. Komisja zaleciła jednak systematyczne prowadzenie badań stanu tej amunicji, a przede wszystkim badanie stężenia iperytu i arsenu w wodach Bałtyku (oba wywołują nowotwory, a Trójmiasto i Szczecin to już dziś czarne miejsca na mapie nowotworowej kraju).

/pliki/zdjecia/1214_2.jpg

Niedawno zdecydowano o budowie Gazociągu na dnie Bałtyku, którym ma być przesyłany gaz z Rosji do Niemiec. W trakcie prac przygotowawczych do budowy tego gazociągu, zaleziono już na dnie Zatoki Fińskiej wiele min morskich i co najmniej kilkadziesiąt nie rozpoznanych bliżej "obiektów wybuchowych". Szwedzka telewizja przygotowała i wyemitowała nawet reportaż na temat rosyjskich odpadów atomowych i gazów paraliżujących zatopionych do roku 1990. Z tego reportażu wynikało, że te substancje zatopiono mniej więcej w tym właśnie rejonie, w którym wkrótce rozpocznie się budowa gazociągu. Ta wielka rura pobiegnie po dnie Bałtyku dwiema nitkami (długość około 1200 km), od zatoki Portowaja w rejonie Petersburga do Greifswaldu, w pobliżu granicy niemiecko-polskiej. Zakłada się w planach, ze pas budowy będzie miał szerokość dwóch kilometrów. Czy uda się zatem bezpiecznie ominąć te niebezpieczne miejsca? Ekolodzy twierdzą, że absolutnie nie, choćby dlatego, że rejony zatopienia to rejony przypuszczalne, bowiem te bojowe środki trujące zostały na pewno z różnych powodów rozwleczone na znacznie większym obszarze.

Dopóki ta chemiczna śmierć leży na dnie, to zarówno korodowanie pojemników, jak i rozpuszczanie uwolnionych środków, następuje powoli, a stężenie trucizn nie jest bardzo szkodliwe. Gdyby doszło jednak do katastrofy, zatrucie wody w Bałtyku miałoby wieloletnie skutki, choćby dlatego, że woda w Bałtyku wymienia się średnio raz na 30 lat.

/pliki/zdjecia/1214_3.jpg

Jak twierdzą naukowcy, stalowe korpusy pocisków są w stanie oprzeć się działaniu morskiej wody przez 50-60 lat. Ten czas właśnie mija. Specjaliści z rosyjskiego stowarzyszenia "Oceanotechnika" obliczyli już nawet, że pojemniki powinny zacząć pękać w 2010 roku. Niemieccy badacze oceniają natomiast, że wspomniane pociski i inne pojemniki z trucizną zniszczone są obecnie w 75-90% i gdyby do morza wyciekła jednocześnie tylko jedna szósta ich zawartości, to życie w Bałtyku przestałoby natychmiast istnieć. Inne symulacje i obliczenia mówią jednak, że te środki trujące mogą się uwalniać z tej amunicji powoli nawet przez trzysta lat, ale pod warunkiem, że nikt ich nie będzie ruszał.

Źródło:

„Broń chemiczna zatopiona w Morzu Bałtyckim”, autor: Tadeusz Kasperek. Rok wydania 2000. ISBN 83-7174-429-3.

white wolf

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /15 wszystkich

Komentarze [3]

~iriees
2010-11-30 20:26

“Stanu zatopionej amunicji nikt oczywiście nie bada się.” np. + kilka zdan nizej ze jednak to nie prawda;)

~ajax
2010-11-27 12:43

Iriees, co to za koment “kilka błędów stylistycznych”. Myślę, ze dla autora to żadna cenna informacja. Może napisz mu gdzie dostrzegłaś te błędy, to może wtedy będzie mógł się do tego ustosunkować albo czegoś od ciebie nauczyć.

~iriees
2010-11-26 23:19

kilka bledow stylistycznych jednak temat wart poruszenia:)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry