Strach ma wielkie oczy
Wakacje zaczęły się wspaniale. Razem z rodziną pojechałam do Egiptu, by rozkoszować się upalnym słońcem i egzotycznymi widokami. Zatrzymaliśmy się w Kairze i pierwszego dnia zwiedzaliśmy to niezwykle urokliwe miasto. Było niesamowicie, choć miasto wyglądała jak ogromny bazar, pełen krzyczących kupców i dobiegającej zewsząd arabskiej muzyki, spowity zapachami orientalnych przypraw. Kolejnego dnia postanowiliśmy obejrzeć piramidy w Gizie i zobaczyć słynnego Sfinksa.
Kiedy znaleźliśmy się w środku piramidy Cheopsa uczestnikom naszej wycieczki zaparło dech w piersiach. Na ścianach grobowca znajdowały się wspaniałe hieroglify przedstawiające egzotyczną roślinność i ptactwo oraz postacie egipskich bogów. Szliśmy długimi, krętymi ciemnymi korytarzami, zmierzając do komory Króla. Zanim dotarliśmy do królewskiego sarkofagu, przewodnik zatrzymał się, abyśmy mogli obejrzeć hieroglify związane z mitem o Secie i Horusie.
Zafascynowana historią bogów zapatrzyłam się na wymalowane na ścianach freski, które przedstawiały walkę bogów o tron Egiptu. Nie zważając na oddalającą się wycieczkę szłam powoli, starając się jak najdokładniej obejrzeć całą opowieść. Nagle zauważyłam, że nie widzę już mojej grupy. Przyspieszyłam i… stanęłam na rozdrożu. Trochę zdezorientowana wybrałam przejście w prawo, gdzie jak mi się wydawało mignęło światło pochodni. Weszłam dość szybko do tego korytarza, choć ogarniały mnie złe przeczucia. Mój strach wzmocnił się, gdy okazało się, że droga, którą wybrałam, jest ślepa. Serce zaczęło mi bić szybciej, nogi mi zmiękły i poczułam, że krew odpływa mi z twarzy. Jednak zanim strach sparaliżował mnie całkowicie i przestałam racjonalnie myśleć, postanowiłam zawrócić i skręcić do drugiego korytarza.
Kiedy pełna nadziei na odnalezienie moich rodziców i grupy szłam drugim tunelem znów wyrosły przede mną dwa korytarze. Ponownie poczułam jak serce podchodzi mi do gardła, a w oczach pojawiają się łzy. Powstrzymując emocje, wybrałam tym razem korytarz prowadzący w lewo. Korytarz ten wydawał się być bardzo długi, a hieroglify, które wcześniej wydawały mi się niezwykłe, teraz mnie przerażały. Zamiast egzotycznej roślinności oraz ptactwa, freski przedstawiały jakieś krwawe rytuały, które napawały mnie przerażeniem. Do tego jeszcze to nie odparte wrażenie, że ktoś za mną idzie. Słyszałam jakieś chrobotanie i kroki. Strach przejął nade mną kontrolę. Korytarz zmniejszał się. Że też akurat w takich momentach człowiek uświadamia sobie, że cierpi na klaustrofobię, demonofobię i te wszystkie inne fobie. Czułam, że cała drżę, i że chyba oszaleję, jeśli zaraz nie wyjdę z tych egipskich ciemności na zewnątrz. Wtedy zza węgła wyłoniła się jakaś postać… Mój krzyk rozdarł panującą wewnątrz ciszę. Ruszyłam na oślep przed siebie. Zatrzymałam się jednak, bo była to kolejna ślepa uliczka. Załamana usiadłam na zimnej kamiennej podłodze i zaczęłam płakać. Kiedy się uspokoiłam, znów zaczęłam myśleć racjonalnie. Postanowiłam wrócić do punktu wyjścia, czyli do ściany, na której widniały hieroglify z Horusem i Setem. Droga powrotna wydawała mi się bardzo długa, a strach nieustannie ściskał mi gardło. Nagle zobaczyłam w oddali migające światła latarek, usłyszałam głos przewodnika i gwar rozmów turystów, wśród których byli i moi rodzice. Ogarnęło mnie niewyobrażalne wręcz uczucie szczęścia. Po trzech godzinach spędzonych w piramidzie oraz napędzeniu rodzicom i sobie mnóstwa strachu, wróciliśmy do Kairu. Jedno było jednak dla mnie pewne… piramid Chefrena i Mykerinosa nie będę już raczej zwiedzać.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?