Teatr będzie trwał zawsze
Czym jest teatr i czy istnieje niebezpieczeństwo, że może on przestać być ludziom w przyszłości potrzebny lub też zostać zdominowany przez kino? Jak wygląda praca z młodzieżą, która zafascynowała się teatrem i próbuje pokombinować z własną wyobraźnią i obudzić w sobie świadomość własnego ciała? Czy praca z takimi młodymi ludźmi faktycznie jest trudna? Tego typu pytania nurtowały nas już od dłuższego czasu, dlatego w poszukiwaniu odpowiedzi na nie udałyśmy się do Tarnobrzeskiego Domu Kultury i poprosiłyśmy o chwilę rozmowy wieloletniego pracownika tej instytucji, znawcę lokalnego folkloru, dziennikarza i instruktora teatralnego, dr Sylwestra Łysiaka, który od wielu lat prowadzi w Tarnobrzegu i w okolicznych miejscowościach zespoły teatralne, reżyseruje przedstawienia, przygotowuje młodzież do konkursów recytatorskich, a także wydaje własne publikacje i ocenia prezentacje artystyczne uczestników w licznych konkursach.
Rita: Dzień dobry. Wiemy, że od wielu lat jest pan nie tylko wielkim miłośnikiem, ale i specjalistą w dziedzinie teatru. Ciekawi nas jednak, w jakim okresie życia zainteresował się pan tą dziedziną sztuki?
Sylwester Łysiak: Teatrem interesuję się praktycznie od dzieciństwa. Już w Szkole Podstawowej w Sokolnikach grałem w licznych przedstawieniach, a kilka lat później, gdy zostałem uczniem Zespołu Szkół Technicznych w Tarnobrzegu (obecnie ZS – red.), wspólnie z kolegami prowadziliśmy szkolny radiowęzeł i tworzyliśmy gazetę „My”. W tamtym okresie brałem także udział w licznych konkursach recytatorskich i z przyjemnością odgrywałem na zajęciach języka polskiego krótkie scenki teatralne z kolegami i ze swoją polonistką.
Lucy: Czyli można powiedzieć, że to umiłowanie teatru zawdzięcza pan tak naprawdę swoim polonistkom?
SŁ: Tak. Zawdzięczam je moim polonistkom. W szkole średniej miałem szczęście, bo akurat wtedy podjęła pracę w naszym technikum bardzo młoda polonistka, która kochała teatr i chciała koniecznie i w nas, swoich uczniach, tę miłość zaszczepić. I choć było to technikum, to jednak my, młodzi wówczas chłopcy, zainteresowaliśmy pod jej wpływem teatrem i coraz częściej zaczęliśmy się pojawiać się na zajęciach i na różnych imprezach kulturalnych w Tarnobrzeskim Domu Kultury. Zdecydowana większość moich szkolnych kolegów wybrała co prawda po ukończeniu tarnobrzeskiego technikum studia techniczne, ale ja wybrałem kulturoznawstwo na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie, co połączyłem z zajęciami na studium teatralnym. Tam poznałem między innymi bardzo popularnego obecnie satyryka i artystę kabaretowego Marcina Dańca, z którym przez 2 lata mieszkałem w jednym pokoju. Zrealizowaliśmy wspólnie w tym okresie naprawdę kilka naprawdę ciekawych przedstawień. W Rzeszowie współpracowałem również z teatrem im. Wandy Siemaszkowej, w którym w tamtym okresie bardzo często gościli państwo Machulscy z Warszawy, gdyż kierownictwo tego teatru współpracowało wtedy bardzo blisko z warszawskim Teatrem Ochota, w którym ci państwo zarządzali. Nieco później zostałem aktorem adeptem w Teatrze Lalki i Aktora w Rzeszowie. I zostałbym bym tam pewnie na dłużej, gdyby nie zmieniły mi się osobiste plany. Tak czy inaczej zamiłowanie do teatru lalkowego pozostało mi do dziś.
R: A czy zajmował się pan w życiu czymś jeszcze poza teatrem?
SŁ:Tak. Ciągle należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej. Kiedyś pisałem do Tygodnika Nadwiślańskiego, ale obecna praca pochłania mnie tak bardzo, że na takie pisanie nie zostaje mi już zbyt wiele czasu.
L: W wypowiedziach dla mediów mówi pan często, że lubi pan pracę z dziećmi i młodzieżą? Co jest w niej aż tak pasjonującego?
SŁ: Moja praca z młodzieżą zaczęła się tak naprawdę już bardzo dawno temu. Po raz pierwszy poprowadziłem zajęcia z młodymi ludźmi w Sandomierskim Centrum Kultury w 1978 roku, czyli wkrótce będę obchodził tam jubileusz 40-lecia. Kilka lat później podjąłem pracę w Tarnobrzegu w Wojewódzkim Domu Kultury. Z młodymi ludźmi pracuje mi się od początku bardzo dobrze, gdyż mają zawsze ciekawe pomysły i czują teatr. To nieprawda, że się nim nie interesują. Młodzi ludzie zawsze mieli różnorodne zainteresowania, ale zadaniem pedagogów, trenerów i instruktorów jest wyłowienie tych, których dana dziedzina życia, wiedzy, czy sztuki szczególnie interesuje i pokierowanie ich rozwojem. Nigdzie nie jest powiedziane, że każdy ma obowiązek interesować się teatrem. Zainteresowanie nim zawsze było i nadal jest elitarne, bo teatr jest sztuką niezwykle trudną. Oczywiście przez te wszystkie lata wypracowałem sobie swój system pracy z młodzieżą. Na początku zawsze pracujemy nad warsztatem: dykcją, wymową, gestem i ruchem. Chodzi o to, by ci młodzi ludzie sami odkryli swoją osobowość i obudzili w sobie świadomość własnego ciała. Nigdy niczego im przy tym nie narzucam, bo chcę, by byli naturalni, pokazali siebie. Nie chcę robić z nich bezwolnych robotów, dlatego nie pouczam, nie ustawiam. Podstawowym zadaniem aktora jest odkrycie w sobie odpowiednich emocji i pokazanie ich w kreowanej postaci. A zatem my raczej bawimy się teatrem. Dzięki temu ci młodzi ludzie odkrywają się, by ostatecznie zakochać się w tej dziedzinie sztuki. Uświadamiam im także, jak trudna bywa sytuacja zawodowych aktorów, którzy często mają problem ze znalezieniem angażu w teatrze, a gdy im się to uda, to i tak muszą nadal chodzić na castingi i nieustannie walczyć o kolejne role. Teatr amatorski to zupełnie co innego. Tu najważniejsza jest pasja, bo przecież na co dzień ci młodzi ludzie robią zupełnie co innego, a grają tylko w wolnych chwilach.
R: Jak ocenia pan tegoroczne premiery pana grup teatralnych?
SŁ: Z reakcji obecnych na spektaklach widzów było widać, że premiery się przyjęły, a dobór repertuaru się sprawdził, zarówno w tym spektaklu poetyckim jak i w tym dla dzieci. Patrząc jednak z pozycji organizatora i reżysera, mam oczywiście świadomość, że można było pewne rzeczy zrobić inaczej, ale liczy się to, co było i myślę, że naszą pracę w sezonie artystycznym 2016/17 można uznać za udaną, a aktorzy spisali się na medal.
L: A miałby pan może jakieś wskazówki dla młodych aktorów?
SŁ: Są różne szkoły prowadzenia aktorów w teatrze. Niektórzy uważają, że aktor ma bezwzględnie słuchać reżysera. Taki gest, taki wyraz twarzy, takie ustawienie na scenie itd. A forma teatru amatorskiego polega na tym, że aktorzy muszą sami wyczuć swoją postać, odkryć nową osobowość. Jeżeli ktoś jest powiedzmy z natury wesoły, to trudno mu zagrać na scenie smutek. Czyli tu tak trzeba dobrać role, żeby te zgadzały się z prawdziwą osobowością aktora, żeby mógł on być na scenie sobą, by nie czuł się sztywny, zamknięty, i żeby nie krępowały go słowa, które ma wypowiadać.
R: A jakie są Pana najlepsze wspomnienia związane z teatrem i prowadzonymi przez siebie grupami teatralnymi?
SŁ: Różne są te wspomnienia. Czasem zdarzały się w trakcie naszych spektakli różne bardzo zabawne sytuacje, gdy np. któryś z aktorów zapomniał tekstu, albo wszedł na scenę z innym rekwizytem. To są miłe wspomnienia. Ale gdy kiedyś graliśmy jeszcze w studium teatralnym w Rzeszowie „Rewizora” Gogola, to jeden z kolegów aktorów miał rzucić w stronę innego laskę, a tamten miał ją zgrabnie złapać. Niestety, kolega rzucił ją tak, jak się rzuca oszczep, czyli w poziomie, dlatego ten drugi, który trzymał w ręce kieliszek szampana, dostał tą laską prosto w czoło, co na chwilę go zupełnie zamroczył. Szampan się wylał, aktor się wywrócił, ale widownia zareagowała pozytywnie. Myśleli, że tak miało być. Pamięta się jednak przede wszystkim te miłe chwile.
L:Czy pana zdaniem przed teatrem jest przyszłość, czy też zostanie on z czasem wyparty przez kino?
SŁ: Nie. Na pewno tak się nie stanie, choćby dlatego, że teatr wywodzi się od rytuałów i obrzędów magicznych. Wszelkiego rodzaju zaklinania, tupania, to był jego początek. Gest, ruch itp. I tam, gdzie jest żywy człowiek, tam jest teatr. Faktem jest, że między aktorem a widownią jest przed spektaklem tzw. czwarta ściana, ale aktorzy tę ścianę zawsze przełamują, bo przecież dla tej widowni grają. Ten żywy kontakt z aktorami zawsze był i nadal jest ludziom potrzebny, dlatego według mnie teatr będzie trwał zawsze.
R: Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy jeszcze wielu lat pracy i dalszych zawodowych sukcesów.
SŁ: Ja również dziękuje i pozdrawiam czytelników waszej gazety.
Grafika: własna oraz:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?