Wrzesień, wrzesień, pusta kieszeń
Po pierwszych lekcjach i zdobyciu informacji dotyczących wymaganych przez moich nauczycieli podręczników, poszedłem do antykwariatu, aby kupić to, czego ode mnie oczekiwano. Gdy stałem w kolejce do kasy, usłyszałem, jak jedna z troskliwych mam, w rozmowie z pracującą tam panią, wymieniała tytuły książek, których w tym roku potrzebują jej dzieci. W ucho wpadły mi znajome (jeszcze z podstawówki) tytuły podręczników do plastyki, techniki, informatyki oraz gimnazjalny podręcznik do WOS. I wtedy naszła mnie taka refleksja. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że żadna z tych książek nie przyda się jej dzieciom, a więc będą to pieniądze wyrzucone w błoto.
Nie wiem dlaczego podręczniki te znajdują się co roku na listach podręczników wymaganych przez szkołę, jeśli stosunkowo szybko okazuje się, że nauczyciele, którzy realizują obowiązujący program nauczania, zupełnie z nich nie korzystają. Dobrze pamiętam swoje lekcje plastyki w szkole podstawowej. Poza podręcznikiem każdy z nas musiał przynosić ze sobą różne zestawy przyborów plastycznych (co lekcję zupełnie inne), bowiem my zamiast zgłębiać teorię zajmowaliśmy się bardzo często wykonywaniem prac plastycznych.
Z techniką było zupełnie tak samo, a jeżeli chodzi o informatykę, to do książek zajrzeliśmy może raz lub dwa i tylko po to, żeby przepisać do zeszytu zasady BHP dotyczące obsługi stanowiska komputerowego. No ale dzięki zapobiegliwości rodziców zyskaliśmy wypełniacz przestrzeni na półce. Warto także pamiętać, że niektóre z tych podręczników wcale nie były i nadal nie są tanie. Podręcznik do informatyki z płytą (na jeden rok szkoły podstawowej) kosztował około 35zł. Czy to nie jest waszym zdaniem zbyt wysoka kwota za podręcznik, którego potem nauczyciele nie wykorzystują? Czy nie uważacie, że o wiele lepszym pomysłem byłoby podanie uczniom adresów stron internetowych, gdzie mogliby znaleźć potrzebną im wiedzę i materiały, które mogliby sobie później ewentualnie wydrukować? Byłoby nowocześniej i z korzyścią dla wszystkich – nieprawdaż?
Oczywiście godnym pochwalenia jest fakt, że większość szkół już w czerwcu (zgodnie z zarządzeniem MEN) wywiesza listy zatwierdzonych do użytku przez tę instytucję i realizowanych w tej szkole podręczników, ale czy aż tak wielką trudnością jest wywieszenie obok informacji, żeby uczeń kupił sobie podręcznik dopiero po skonsultowaniu się z nauczycielem prowadzącym dane zajęcia? Myślę, że takie działanie oszczędziłoby niepotrzebnych wydatków i ograniczyło liczbę nieporozumień. Taki system zastosowano w gimnazjum, do którego jeszcze do niedawna uczęszczałem i muszę powiedzieć, że poza nielicznymi, którzy nieopatrznie kupili sobie zbyt wcześnie podręcznik do WOS, nikt nie narzekał na to, że wydał kasę na niepotrzebny nikomu podręcznik. Poza tym nauczyciele – oczywiście według mnie - mogliby również zrobić troszkę więcej w tej sprawie. Jeśli już nakazują uczniom zakup podręcznika, atlasu, zeszytu ćwiczeń, albo zbiorków zadań, to niech robią potem z nich jakikolwiek użytek. W końcu wydanie kasy dla czyjegoś widzimisię jest chyba nie tylko bez sensu, ale głównie nieetyczne.
Weryfikacja wywieszanych przez szkoły list podręczników nie powinna stanowić problemu, bo nie jest to czynność jakoś specjalnie skomplikowana. Nie wymaga ani specjalnych umiejętności, ani specjalistycznych kwalifikacji. Problemem nie powinno być także dokonywanie przez uczniów zakupu podręczników dopiero w pierwszym lub drugim tygodniu września, po skonsultowaniu wspomnianej listy z nauczycielami i zadaniu kilku pytań ludziom, którzy w tej szkole spędzili już rok czy dwa. Powiem więcej, to jest według mnie najlepsze rozwiązanie, gdyż w ten właśnie sposób ograniczamy niepotrzebne wydatki i nie przynosimy do domu podręczników, do których nie tylko nie zajrzymy, ale i z którymi będziemy mieli spory kłopot, bo sprzedanie ich, ze względu na zmianę podstawy programowej i ogromną liczbę innych tytułów na rynku podręczników, może być nie lada wyczynem. Warto więc chyba zainteresować się tym tematem i nie kupować podręczników zbyt pochopnie, bo nawet te dwadzieścia, czy trzydzieści złotych lepiej mieć nadal w portfelu, niż na półce, gdzie tkwią jak wyrzut sumienia.
Grafika:
Komentarze [17]
2011-09-30 00:58
James dla wielu ludzi nawet 10 zł. to dużo. I to nie chodzi o spokój przez cały rok. Owszem będzie odczuwalny i w skali roku to dużo nie jest, tylko że niestety jest wielu ludzi którym potem braknie tych paru złotych do końca miesiąca.
A poza tym ja miałam “kółeczko” tylko w pierwszej klasie. Potem nie zastanawiałam się nad wydaniem. Jak trzeba było to przepisywałam na przerwie, robiłam zdjęcie telefonem. Wystarczy chcieć.
Bardzo szkoda mi rodziców, którzy muszą kupować nowe komplety podręczników dla obecnych 3 klas gimnazjów przez kolejną zmianą programową. Przykro patrzeć jak niektórzy muszą wydać na książki nawet 500 zł, kiedy to za tyle by żyli cały miesiąc.
Brutalna rzeczywistość
2011-09-29 14:46
dobry start Młody! Teraz pora na coś bardziej ‘Twojego’ – tekst, który wgniecie czytelników w fotele. Ma być z charakterem, interesująco i zaskakująco. Wiem, że potrafisz :)
2011-09-26 18:40
Jak już było wspomniane, powtórzenia, lecz poza tym problemem nie widzę nic co odrzuciło by mnie od tegoż tekstu. Czyta się szybko, bez jakichkolwiek problemów, co prawda sam temat również banalny, ale każdy pisze o czym chce, więc nie narzekam ;) Mam szczerą nadzieję że kolejny tekst na prawdę pokaże co umiesz, bo tutaj nie pokazałeś ani siebie, ani swojego stylu, przekazałeś niestety jedynie suche fakty.
2011-09-25 20:37
Dobrze się czyta ten twój tekst. Mam jednak nadzieję, że następnym razem znajdziesz znacznie bardziej intrygujący temat.
2011-09-25 13:35
W pełni podbijam ten artykuł. Dobrze, ze autor opisał sytuację z książkami do WOSu w gimnazjum. Artykuł treściwy i na temat.
2011-09-24 16:10
fajnie, ale ja mówiłem akurat tylko o matmie z kółkiem, i stwierdziłem, że 10 zł w tą czy w tą w skali roku to nie jest wielkie obciążenie, tylko cena za spokojny rok bez martwienia się o brak jakiegoś zadania w podręczniku.
2011-09-24 14:32
james, ale weź pod uwagę coś takiego – nie kupujesz tylko jednego podręcznika, no nie? tylko komplet. a weź jeszcze np. pod uwagę to, że niektórzy mają więcej niż jedno dziecko – np. moja mama musi kupować trzy komplety podręczników, dochodzą do tego jeszcze przybory szkolne, zeszyty, etc… potem do wrześniowych wydatków dochodzą ubezpieczenia i inne takie… każda złotówka się liczy ;)
2011-09-24 14:16
“No bez jaj, po cholerę robić milion nowych wydań tego samego podręcznika, gdzie zmienia się tylko okładkę?! Gdzie sens, gdzie logika?”
Jest i sens, i logika- dla tych którzy na tym zarabiają :P
“A potem młodsze roczniki nie chcą kupić zbiorków do matmy bez kółeczka :) a różnica jest kilku zadań i niekiedy tylko zmienionej numeracji co nie jest chyba problemem kiedy można zawsze sprawdzić u kolegi/koleżanki,”
Można sprawdzać i przepisywać, ale te podręczniki jednak różnią się dosyć sporo i wiele os. w tym ja woli wydać 10 zł więcej i mieć spokój. Z resztą czy 10 zł w skali roku to tak dużo ? więcej się wydaje w sklepiku bezsensownie ;)
2011-09-24 11:54
Zgadzam się z Halli (co do powtórzeń), ale ogólnie tekst mi się podobał, ciekawe, jak poradzisz sobie z inną tematyką :)
2011-09-24 09:28
Dobry tekst, czekamy na nastepne ;]
2011-09-24 00:43
Naprawdę dobry tekst, dobry start. Już się bałem, że nie będzie miał kto podtrzymywać dobrego poziomu Lessera. Językowo poprawnie, temat ciekawy, niezła konstrukcja tekstu. Czekam na kolejne artykuły, może o jakiejś głębszej tematyce? Nie zawiedź mnie!
2011-09-23 22:47
Taak, dużo osób pokupowało na kiermaszu stary angielski, potem – jeszcze tego samego dnia – mamy angielski i słyszymy, że to nie ten, trzeba nowy. No tak, książki to trwała sprawa, lepiej produkować nowe, to chociaż będą się sprzedawać, a nie krążyć w kółko, nie?
2011-09-23 22:40
Szczególnie rocznik 95 ma nieciekawą sytuację z sprzedawaniem podręczników. Ja na przykład przez całe gimnazjum żadnego nie mogłam sprzedać przez nową podstawę. :(
Podoba mi się tekst. Uważaj na powtórzenia. :)
2011-09-23 22:35
Mila:
A potem młodsze roczniki nie chcą kupić zbiorków do matmy bez kółeczka :) a różnica jest kilku zadań i niekiedy tylko zmienionej numeracji co nie jest chyba problemem kiedy można zawsze sprawdzić u kolegi/koleżanki, a brakujące zadanie odpisać bądź zrobić zdjęcie… Ale kółeczko musi być :) I kasę się wydaje niepotrzebnie. Ale co ja wiem.
To samo z angielskim. Zmieniona chyba została okładka, wewnątrz różnica pewnie w grafice i raz na kilkanaście stron będzie inne zadanie. Ale kupić trzeba nowy. Jak mus to mus.