Lot ze „Spadochronem”
Utalentowana polska wokalistka, Mela Koteluk, kończy właśnie trasę koncertową, promując swój debiutancki album zatytułowany „Spadochron”, który ukazał się na rynku muzycznym 8 maja tego roku. Jej pierwszy koncert - zarejestrowany 24 maja – transmitowany był tydzień później w Programie Trzecim Polskiego Radia, a jej płyta została tam wybrana płytą tygodnia. Na polskiej scenie muzycznej Mela jest zdecydowanie kimś, kto proponuje nowe brzmienie, ale czy wnosi ona również coś oryginalnego?
Mela - a właściwie Malwina Koteluk - to 26-letnia wokalistka z Sulechowa. Swoją karierę wokalną rozpoczęła w wieku 16 lat. Potem śpiewała jako chórzystka u Scorpionsów i u Gaby Kulki. „Współpraca z innymi artystami to przede wszystkim muzyczne przygody, bardzo piękne. To też muzyczne lekcje i zdobywanie doświadczeń” – mówi Mela. Te doświadczenia pomogły jej z pewnością przy tworzeniu pierwszej, własnej płyty i planowaniu muzycznej kariery.
Na wspomniany powyżej album składa się 12 kompozycji. Mela śpiewa w nich o uczuciach i swoich przemyśleniach, które ujmuje w artystyczne zwrotki i refreny. „Wydaje mi się, że nasz język jest wyjątkowy, jeśli chodzi o różnorodność, tajemniczość, ilość ostrych zakrętów” - mówi Mela. Słuchaczom pozostawia jednak pole do popisu w kwestii interpretacji jej utworów. Jest autorką o zaskakująco dojrzałym, głębokim wejrzeniu w ludzkie emocje Operuje jednak głównie w temacie: miłość i zauroczenie. Śpiewa o typowo kobiecych potrzebach, np. o potrzebie kochania i czułości, co wyraża słowami „Obezwładniaj mnie czułością, paraliżuj uważnością, proszę oswój mnie…” (fragment tekstu z utworu pt. „Nie zasypiaj”). Nie zapomina jednak również o smutkach i rozterkach, które dotykają wiele osób. Takiego melancholijnego klimatu można doświadczyć, słuchając miedzy innymi utworu „Niewidzialna”. Jest prosty w przekazie i porusza słuchacza smętnym dźwiękiem saksofonu, który zaskoczył mnie swoją obecnością na tej płycie. W jej utworach nie brakuje motywacji do działania, czy też rozmyślania nad własnym życiem, co usłyszymy choćby w „Działać bez działania”.
Mela Koteluk identyfikuje się z dreampopem. Przyjemnie słucha się jej urzekająco ciepłego głosu, który przywodzi niekiedy na myśl Katarzynę Nosowską. Na „Spadochronie” znajdziemy głównie utwory rytmiczne, jednak ich popowa aranżacja - przy tak zaśpiewanych wersach - nierzadko rozprasza i utrudnia interpretację liryki. Na płycie znajdziemy jednak również utwory zagrane trochę poważniej, np. na pianinie („Niewidzialna”, „In The Meantime”), czy też na saksofonie. Swoje miejsce znalazły tu także romantyczne piosenki z gitarą w tle, jak choćby „Dlaczego drzewa nic nie mówią?”, czy „Stale Płynne”. Warto też wspomnieć, że niektóre melodie zmiksowane zostały przez Marcina Gajko.
Na „Spadochronie”, to głównie aranżacje w języku polskim, ale znajdziemy tu również jedną piosenkę wykonaną w języku angielskim. To zamykająca album „In The Meantime”. Wyraźnie słychać w niej próby śpiewania z akcentem, ale moim zdaniem nigdy nie będzie to piosenka rodem z Anglii czy USA. Na pytanie, czy utwór ten wpasował się w kompozycję płyty, musicie jednak odpowiedzieć sobie sami.
Eklektyzm „Spadochronu” może nico zniechęcić do zagłębienia się w twórczość Meli Koteluk. Z pewnością warto jednak zwrócić uwagę na te piosenki, które wpadają w ucho – te mogą bowiem okazać się naprawdę wyjątkowe. Mnóstwo jest na tym krążku piosenek lirycznych, a swoboda Meli w pisaniu tekstów o takim charakterze zdecydowanie przyciąga uwagę. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak polecić Wam przesłuchanie tej płyty.
Wspomniany w tekście wywiad z Melą Koteluk znajdziecie pod tym adresem:
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?