Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Z orędziem przeciwko bosym stopom   

Dodano 2010-05-24, w dziale felietony - archiwum

Czasem, słysząc po raz ósmy z rzędu reprymendę za to, że chodzę boso, myślę, że to prawie tak, jakby usłyszeć „Kocham Cię”. Za parę dni Dzień Matki. Pamiętam jak w przedszkolu z roztrzęsionym sercem szykowałam się do inscenizacji przygotowywanych specjalnie na 26 maja. Każde dziecko chciało wypaść jak najlepiej, nie wypaść z rytmu w układzie tanecznym, a wszystko po to, by nasza najukochańsza mama mogła być z nas dumna. Prawdziwy dramat przeżywali ci, których mamom coś wypadło i nie mogły przyjść, bo wtedy występ tracił absolutnie na wartości i wszystkiego się odechciewało... W końcu mamę ma się tylko jedną, a co to za frajda występować dla innych mam?

Społeczeństwo starzeje się. Według nas, młodego pokolenia, już co trzecia mama to „stara”! Niepokojące to zjawisko. Niepokojące, bo mogłoby świadczyć także o starzeniu się pokolenia określanego jako młode. Coś szybko te latorośle wyrosły, nie tylko z laurek i wierszyków, ale i z opowiadania o tym, jak było w szkole. Ze świecą należałoby szukać dziś w nas dziecięcej szczerości i emocji towarzyszących występom przedszkolaków./pliki/zdjecia/dm2.jpg Wydawałoby się, że to jak szukanie igły w stogu siana, ale tu opcja szukania ze świecą może być przyczynkiem pożaru i jest niezgodna z przepisami BHP, dlatego nie jest praktykowana. W każdym razie, mam wrażenie, że wyrastamy niestety nie z tego, z czego wyrastać powinniśmy.

Paradoks utraty pozycji matki jawi mi się tym, że to relacja bardzo specyficzna, niespotykana i niezaprzeczalnie trudna do wyplenienia. Niemniej jednak zbyt często pozostawiamy ją samej sobie, nie pielęgnujemy, a mówiąc kolokwialnie, po prostu ją olewamy. Choć obserwując matki w różnym wieku, wydaje mi się, że ta specyfika nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Bo nie wiem czy porównywalną troską jest mówienie do córki, która ubrudziła się na placu zabaw: „ Ty, to się kur… nawet nie umiesz normalnie huśtać!?” i wyznaczanie dzieciom celów, okazywanie uwagi.

Na przekór własnym przekonaniom, podejmę próbę uruchomienia w podstarzałym, młodym pokoleniu mechanizmu dziecka. A że piszę to porą zaiste wieczorynkową, to wskoczyła mi do głowy Mama Kangurzyca z popularnej bajki o Kubusiu Puchatku. Och, jakże ta mama pięknie kochała to Maleństwo. Jak się o nie troszczyła i bała, że coś mu się stanie. Skaczący Macierzyński Instynkt. Mogłaby mieć zbawienny wpływ na inne matki. Już widzę te billboardy, z których Mama Kangurzyca nawołuje ludzkie matki do pełnienia swojej funkcji w należyty sposób. Myślę, że niestety mogłoby jej grozić upolitycznienie, bo o taką maskotkę warto by było zawalczyć. Po co to piszę? Bo wydaję mi się, że na starcie, każdy ma w sobie, w większym lub mniejszym stopniu, taką Mamę Kangurzycę. Teraz pozostaje tylko zadać sobie pytanie ile z niej pozostało.

A teraz popatrzmy oczami Maleństwa. Zgoda, musi przyjść czas na bunt, odbieranie każdego słowa jak próbę unieszczęśliwienia. Tak, w takich momentach matka = wróg. Ale wraz z mądrością, jaką z upływem lat nabywamy, przychodzi zrozumienie. Spotykamy innych ludzi i obserwujemy ich zachowanie, zderzamy się z ich bagażem życiowym. I albo następuje reedycja cudownej relacji przedszkolaka z mamusią, albo też dochodzimy do wniosku, że halo - coś tu nie gra!

Myślę, że moja mama byłaby świetną saperką. Nikt nie podważy tego, że obcowanie ze mną to prawdziwy spacer po polu minowym. Zaczyna się od rana, kiedy to wchodzi w strefę zero i swoim spokojnym głosem obwieszcza mi początek stanu kryzysowego. Och, jaką te słowa mają siłę rażenia! Przegrywam od razu. W podstawówce mierzyłam wzrokiem mamy innych koleżanek i wysłuchiwałam opowieści o nich. Były to obrazy prawie zupełnie rozbieżne z moim wyobrażeniem rodziny. Momentami wydawało mi się, że inni to mają lepiej. Ale te myśli przechodziły na oślep, nie po pasach, nielegalnie. Po to mam swoją nieustanną, codzienną reedycję, żeby piec z mamą chleb, patrzeć jak rozmraża słoninę kładąc ją na przykrywce od garnka z gorącą zupą, żeby wkurzać się na zapełnione sadzonkami pomidorów parapety, żeby uczyć ją angielskiego, uczyć się od niej wyszywania i żeby słuchać powtarzanego przez nią jak mantra: „Czemu chodzisz boso?”

Nie wiem jaki dzień powinien być Dniem Matki, pewnie każdy ten, w którym znowu stwierdzam: co za frajda robić coś, skoro nie mogę jej o tym powiedzieć. W końcu mamę ma się tylko jedną. Kiedy moja mama się uderzy, wydaje z siebie, cokolwiek znaczące zdanie: „Oż kule biły!”. Szkoda tylko, że nie wszyscy zdają się dbać o tę relację, zarówno z jednej jak i z drugiej strony.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /22 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry