Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Za późno by coś zmienić.   

Dodano 2007-01-08, w dziale opowiadania - archiwum

Był szary dzień - pochmurny i mglisty. Promienie słońca przedzierały się z trudem przez gęstą mgłę. Obudziłem się z lekkim bólem głowy. Wyjrzałem przez okno. Widok, który zobaczyłem napełnił mnie jakąś dziwną energią. W łazience przemyłem twarz zimną wodą, ubrałem dżinsy (zresztą moje ulubione) i czarną koszulkę bez żadnego nadruku. Spojrzałem jeszcze raz w lustro i przez chwilę zastanawiałem się, kto tak naprawdę przede mną stoi.

Wszedłem do kuchni. Co tam zastałem? Niesamowity bałagan, który mówił sam za siebie. Nieważne. Wygrzebałem coś, co nadawałoby się na śniadanie. Oczywiście mój żołądek nie chciał trawić wszystkiego i byłem zmuszony ograniczyć się do kanapki z masłem. Napiłem się trochę mleka. Cóż nie za bardzo mi smakowało. Oświeciło mnie. Zerknąłem na opakowanie, a dokładniej mówiąc na datę ważności owego produktu. Wszystko jasne... ble!

Wróciłem do pokoju. Burdel przez duże, ba wielkie B. Nawet się zdziwiłem, bo wcześniej go nie zauważyłem, nie mówiąc już o tym, że tam spałem. Jednak najbardziej zastanawiały mnie rzeczy, które leżały na moim czarno-brązowym dywanie. Było to kilka „bardzo osobistych” rzeczy moich koleżanek. Wsunąłem to wszystko pod łóżko. Sposób dość banalny, ale jakże skuteczny.

Szperałem trochę po pokoju pakując jednocześnie parę swoich rzeczy do torby. Lekko się „zdenerwowałem”, bo w tym piekielnym burdelu nie mogłem znaleźć żadnej paczki papierosów. Cholera, a taką miałem chcicę na tego dizla. Jedyne co znalazłem, to puszki i butelki po piwach, no i garść wypalonych, niestety, fajek, które były dosłownie wszędzie.

Nie poddałem się. Po kilkudziesięciu minutach znalazłem w szufladzie jednego wypalonego tylko do połowy dizla. W dżinsach miałem zapalniczkę. To był mus, pełny relaks, jak minionej nocy. Kiedy stałem tak z tym papierosem na środku pokoju, stwierdziłem jednoznacznie, że muszę tu trochę posprzątać. Wpadłem nawet na to, że nie będzie to takie proste. Nie wymyśliłem nic bardziej sensownego. Byłem zajęty przyjemnością, jaką dał mi ten wrak fajki. Wziąłem torbę i zszedłem po drewnianych schodach na dół, trącając jakąś butelkę. Butelka spadła na ziemię rozbijając się i brudząc dywan swoją zawartością. Nie przejąłem się tym zbytnio. Patrzyłem przez chwilę jak z rozbitej butelki wylewa się ciecz, ruszyłem ramionami i poszedłem dalej.

Nie wiem w jaki sposób znalazłem się w tzw. pokoju gościnnym. Zatrzymałem się w progu robiąc nieziemsko głupią, jakby uśmiechniętą minę. Powodem mojego zdziwienia był widok mojej gitary, wbitej gryfem w ekran telewizora. – K… Andrzej!- to były pierwsze słowa jakie przyszły mi na myśl. Wszedłem parę kroków dalej. Na ziemi i niebieskiej sofie porozrzucane były chipsy, pety i inne rzeczy, nawet skarpetki! Na stoliku przy sofie leżała butelka, z której niepozornie wylewał się alkohol oraz parę kieliszków, także potłuczonych.- K… - powiedziałem cicho z nieziemsko dziwnym spokojem. W struny mojej gitary wplątane były czarne stringi Doroty. Nie wspomnę już o tym, że struna G była urwana (ta trzecia od dołu). Pewnie uspokoiła mnie muzyka Ten Years After , która sączyła się z niewyłączonego do tej pory radia. Nie mogłem sobie jednak przypomnieć skąd wiedziałem, że ta bielizna, która w kosmicznie dziwny sposób wplątana była w struny gitary, należała do Doroty. Dziwny zbieg okoliczności? Zaproblemiłem się. Pomyślałem, że to musiała być naprawdę odjechana noc. Szkoda tylko, że tak mało z niej pamiętam. Przynajmniej na razie. Znów poruszyłem ramionami i wyszedłem.

W korytarzu wisiała na wieszaku moja czarna koszula. Jakże się ucieszyłem, gdy w kieszeni znalazłem nienaruszoną, no prawie nienaruszoną, paczkę papierosów. Od razu odpaliłem sobie jednego. Założyłem trampki. W międzyczasie wpadłem na genialny wręcz pomysł. Wyciągnąłem z torby krwistoczerwoną szminkę, którą wcześniej znalazłem u siebie w pokoju i napisałem nią na ścianie dużymi literami wiadomość – Posprzątam jak wrócę. Sylwek.

Dumny ze swojego dzieła założyłem koszulę i słuchawki na uszy. Zgasiłem jeszcze nogą dizla na dywanie, uśmiechnąłem się do lustra i wyszedłem.

Nadal było mglisto i ponuro.

Oceń tekst
  • Średnia ocen 2.7
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 2.7 /6 wszystkich

Komentarze [6]

~Brain Salad Surgery
2007-01-14 18:47

upsiks, wiecie jak to jest z trojaczkami?

~Brain Salad Surgery
2007-01-14 18:40

BBbłłeee. nie ma momentów. nie mogę się rozmarzyć. po co to komu? czarne stringi doroty mnie nie podniecą. weź wymyśl coś naprawdę seksi.

~Thomas Cuckoo
2007-01-14 18:40

no to miałeś ,,odjechaną noc” Noah. Noah, coś Ty najlepszego zrobił...

DE
2007-01-11 18:43

cholera, to moje zycie.

Solarii
2007-01-10 19:36

przesłanie jest takie:
nie rób imprez w domu
nie zapraszaj Doroty i Andrzeja na imprezy których NIE robisz w domu.

~koniczyna
2007-01-08 14:54

‘chcica na dizla’, ‘zaproblemiłem się’ ... wydawało mi się, że jestem zorientowana w slangu współczesnej młodzieży.
ogólnie fajne, tylko przesłania nie widzę. chyba coś mi przesłania

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 11hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry