Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Zielone dzieci z krainy wiecznego brzasku   

Dodano 2023-11-03, w dziale inne - archiwum

Wierzycie w siły nadprzyrodzone - duchy, zjawy, zombie, wampiry, wilkołaki lub demony? A może w lud żyjący pod ziemią, reptilian lub ufoludki? Wyniki badań i obserwacji przeprowadzanych przez astrofizyków potwierdzają jednak niezbicie, że prawdopodobieństwo istnienia życia poza Ziemią jest ogromne, dlatego dziwi mnie niezwykle, gdy tak ochoczo stawiamy znak równości między tą ewentualnością a niezwykłymi istotami, które istnieją w świecie legend.

/pliki/zdjecia/zie1.jpgWoolpit było miasteczkiem jak wiele innych, ale tylko do momentu, w którym rozsławiła je przedziwna legenda. Historia ta wydarzyła się podobno w okresie panowania angielskiego króla Stefana z Blois, czyli w latach 1135 – 1154. W czasie żniw grupa chłopów z tej wsi znalazła w małym zagajniku, w pułapce na wilki, dwójkę dzieci - chłopca i dziewczynkę. I pewnie nie byłoby w tym nic aż tak specjalnie niesamowitego, gdyby nie fakt, że dzieci nie mówiły w zrozumiałym dla mieszkańców tego miasteczka języku. Poza tym ubrane były w odzież z nieznanych tam tkanin i co więcej, ich skóra miała odcień zieleni. Ze względu na trudności z porozumieniem się z nimi, zabrano je do posiadłości miejscowego właściciela ziemskiego - sir Richarda de Calne. Szlachcic postanowił otoczyć je opieką. Poczęstował przybyszy jedzeniem, ale dzieci zaczęły szlochać i za nic nie chciały jeść tego, co im tam podano. Właściwie przez bardzo długi czas jedynym pokarmem, jakiego kategorycznie nie odrzucały, była fasola. Gdy po pewnym czasie zaczęto podawać im trochę inny pokarm, ich niezwykły kolor skóry zaczął zanikać. Dopiero wówczas dzieci zostały ochrzczone. Niestety, z nieznanych powodów chłopiec podupadł na zdrowiu i zmarł. Natomiast dziewczynka miała się dobrze, a nawet szybko nauczyła się języka angielskiego. Nadano jej imię Agnes Barre, a gdy dorosła, wydano ją za mąż. Jej mężem został bogaty i wpływowy rycerz, ambasador króla Henryka II. Po ślubie wprowadziła się z nim do jego posiadłości w Kyng’s Lynn. Niektórzy uważają dzisiaj, że potomkiem tej pary jest Earl Ferrers, ale to tylko spekulacje, ponieważ tak naprawdę nie wiadomo, czy para ta w ogóle doczekała się potomstwa.

/pliki/zdjecia/zie2.jpgNa pytania o pochodzenie Agnes przez lata udzielała odpowiedzi, która wydaje się nie mieć sensu. Według niej, w jej ojczystej krainie słońce nigdy nie wschodziło, gdyż znajdowało się zawsze tuż pod linią horyzontu. Mało tego, opowiadała również, że wszyscy mieszkańcy tej krainy mieli taki właśnie zielony odcień skóry. Nazywała tę krainę „Ziemią św. Marcina”. A do Anglii miała się dostać przez przypadek. Podobno zabłądziła z bratem i weszła z nim do jakiejś jaskini. Potem dzieci podążały podziemnym tunelem, idąc przez siebie za dźwiękiem dzwonu. Nigdy później nie podała już żadnych innych szczegółów.

Tę historię można by bardzo szybko między bajki włożyć, gdyby nie to, że pisali o niej dwaj kronikarze. Jednym z nich był William z Newburgh, który żył w latach 1136 – 1198. Był to angielski i mnich z Yorkshire, którego głównym dziełem jest „Historia Rerum Anglicarum” (opisuje w nim historię tego kraju od 1066 do 1198 roku). To właśnie w tym dziele znajduje się pierwsza wzmianka o zielonych dzieciach. Drugim kronikarzem, który wspomniał o tych zielonych istotach jest Ralph z Coggeshall, który zmarły około 1228 roku. Ten mężczyzna był z kolei opatem zakonu w Essex, a o tych niezwykłych dzieciach wspomniał w swoim dziele „Chronicon Anglicarum”, które tworzył w latach 1187 - 1224. Ten drugi z kronikarzy żył, co ciekawe, w sąsiednim hrabstwie Essex, tak więc mógł mieć bezpośredni dostęp zarówno do świadków opisanego powyżej wydarzenia jak i ich potomków.

Nie mniej zagadkowy wydaje mi się również fakt, że w innych znanych kronikach, których autorzy opisują historię Anglii aż do śmierci króla Stefana z Blois, nie ma natomiast nawet najmniejszej wzmianki o tych zielonych dzieciach, choć ich /pliki/zdjecia/zie3.jpgautorzy opisują wiele nie mniej dziwnych „cudów” z tamtego okresu. Niektórzy badacze uważają więc, że cud z Woolpit, bo tak się o nim obecnie powszechnie mówi, mógł mieć miejsce nieco później, czyli dopiero za panowania Henryka II Plantagenta (1133 – 1189r.).

Jak się domyślacie, teorii na temat pojawianie się dzieci w Woolpit jest naprawdę mnóstwo – począwszy od tych fantastycznych, po takie, które można by już uznać za bardzo realistyczne. Jedna z nich mówi o zielonkawym kolorze skóry jako skutku anemii niedobarwliwej. Jest też taka, która odnosi się do prawdopodobnego pochodzenia Agnes i jej brata. Według niej byli to flamandzcy imigranci z wioski Fornham St. Martin, którzy przybyli do Anglii właśnie w XII wieku. Zgadzałby się więc inny język dzieci, „Ziemia św. Marcina” oraz ich nietypowe ubrania, gdyż Flamandowie ubierali się w tamtym okresie inaczej niż mieszkańcy Albionu.

Inna, równie realna teoria została spisana w latach osiemdziesiątych XX wieku przez badacza Paula Harrisa, który wybrał się do Woolpit. Na miejscu rozmawiał z wieloma mieszkańcami, od których dowiedział sie, że oni upatrują źródła tej niesamowitej historii w znanej legendzie o lordzie z Norfolk. Legenda ta opowiada, jak się dowiedział badacz, historię pewnego dobrze znanego lokalnego lorda, który wziął pod opiekę dwójkę dzieci. Ten podły człowiek nakazał jednak swej służbie podtruwać je regularnie arszenikiem, a w pewnym momencie porzucić w lesie Wayland Wood, w rejonie Thetford Forest. W taki oto sposób chciał bowiem ten chciwy człowiek przejąć ziemie, które dzieci te miały odziedziczyć po osiągnięciu wieku dojrzałego. Być może tak właśnie było, gdyż współczesna nauka potwierdza, że długotrwałe podtruwanie arszenikiem może wywołać tzw. chlorozę, /pliki/zdjecia/zie4.jpgktóra objawia sie właśnie zielonym zabarwieniem skóry.

O takiej samej historii wspomina jednak również jeden z hiszpańskich kronikarzy. Według jego opisu miała się ona wydarzyć w tym kraju w pobliżu miasta Banjos, gdzie rzekomo też znaleziono dwójkę małych dzieci, ale dopiero w roku 1887. Jednak w tej hiszpańskiej historii to nie chłopiec a dziewczynka umiera po pięciu latach. Tam dzieci początkowo też karmiono zieloną fasolą, a szlachcic, który się nimi opiekował nazywał się senior Ricardo da Calno (w opowieści brytyjskiej nazywał się sir Richard de Calne). Cóż za niezwykły zbieg okoliczności – prawda?. Pragnę was jednak od razu uspokoić. Szybko okazało się, że hiszpańska opowieść była jedynie literackim plagiatem opowieści o dzieciach z Woolpit.

Czy jest to historia prawdziwa? Trudno powiedzieć. Do dziś nie została ona jednoznacznie wyjaśniona, zatem nadal pozostaje zagadką. Wielu uważa jednak, że to tylko bardzo urokliwa baśń. No, dobrze, ale baśnie miewają generalnie moralizatorskie zakończenie. Ja jednak w tej historii sensownego morału nie dostrzegam, a wy co o tym sądzicie?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /11 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry