Ognisko cz.1
Ciepło bijące od ogniska powoli stawało się nie do zniesienia, więc dziewczyna odsunęła się nieco w mrok. Tak, aby zakryć twarz zasłoną gęstniejącej nocy. Tak, aby nie widział jej oczu, błyszczących od wzbierających w nich powoli łez.
- Nie uciekaj ode mnie, Tamika... - szepnął słysząc szelest za plecami. Dziewczyna zwana Tamiką skrzywiła usta w grymasie złości, jak zawsze, gdy bezbłędnie odgadywał co robi, nawet na nią nie patrząc. Jakby miał oczy wokół głowy - pomyślała z rosnącym gniewem.
- I do tego widzące w ciemnościach – odparł, odwracając się z lekkim uśmiechem.
- Tabris! - syknęła przez zaciśnięte zęby - wiesz, że tego nie lubię, ale ciągle to robisz! Zrób tak jeszcze raz, a...
-A co? - prychnął lekceważąco. Rzucisz się na mnie z tym twoim śmiesznym sztylecikiem i skaleczysz mnie w palec? Ojej! Zmrużył oczy i wpatrywał się w nią badawczo, ale i z rozbawieniem i lekką irytacją. Głos miał twardy i dobrze modulowany, a na twarzy nie zadrgał mu nawet jeden mięsień. Ale dziewczyna wiedziała, że zaczyna go męczyć ta zabawa. Nie raz proponowała mu grę w otwarte karty, ale on tylko uśmiechał się tym swoim uśmiechem z serii jestem-bardzo-tajemniczym-gościem-i-nic-na-to-nie-poradzisz, który jej wydawał się diabelnie arogancki i kpiący.
- Nie. Nie mogła pozwolić sobie na utratę kontroli nad sobą, nie w takiej chwili - przyjdę do ciebie kiedy będziesz spał - podniosła się z prowizorycznego posłania i stanęła wyprostowana na tyle, na ile pozwalał jej ból w kostce - i poderżnę ci gardło. Jej lodowaty głos powoli przechodził w upiorny szept.
- Umrzesz w ciszy. A ja będę patrzeć.Uśmiechnęła się najwredniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać i powoli podeszła do niego. Lekko utykając obeszła ognisko zbliżając się do niego na odległość ledwie kilku centymetrów.
- Będę patrzeć - powtórzyła patrząc mu prosto w oczy. Tabris nie zważając na groźby i obietnice przysunął swoją twarz jeszcze bliżej Tamiki.
- Śmierdzisz cebulą i rynsztokiem, moja pani - zmarszczony nos i wykrzywione usta mówiły same za siebie.
- Nim zaczniesz ciskać w moją stronę pogróżkami bez pokrycia, proszę, wykąp się. Bezlitosne, orzechowe oczy wpatrywały się w nią tak intensywnie, że musiała zrejterować. Zaklęła w ciemność i kuśtykając wróciła na swoje miejsce.
- Na czym to stanęliśmy - uśmiech wrócił na jego wąskie wargi - Ach tak! Twoja siostra... - zawiesił głos w oczekiwaniu na jakąś reakcję z jej strony. Jeśli myślisz, że będę skomleć o informacje mój drogi, to się głęboko rozczarujesz - pomyślała. Widząc, jak prawy kącik ust zadrgał mu w półuśmiechu od razu zgadła, że i tę myśl przechwycił. Zacisnęła zęby i splunęła w ogień na znak bezgranicznej pogardy.
- No nie moja pani. Tak bawić się nie będziemy - skinął na nią palcem wskazującym podrywając ją z ziemi niedbale i bez wysiłku, niczym pyłek. Zacharczała, gdy poczuła zaciskające się imadło energii na szyi. Jej stopy zadyndały kilkanaście cali nad ziemią.
- Zostaw mnie ty dziwolągu! - wrzasnęła ignorując ból w krtani i tchawicy. Nie udusi mnie, pomyślała, jestem dla niego zbyt cenna, powtarzała sobie gorączkowo.
- Tak sądzisz moja pani? - Jego oczy groźnie błysnęły zielenią - przecież jestem dziwolągiem. Błędem Matki. Mnie nie obowiązują żadne prawa, ani ludzkie, ani boskie. Dla przypomnienia Tamiko, bo duma chyba uniemożliwiła ci zdolność myślenia, nie zapominaj kim i czym jestem, moja pani.
- Jhesteś zdhajcą i mohhdehcą - wokół szyi Tamiki zaczął materializować się pas czerwonawej energii. Cichej i słabo świecącej. Na czoło wystąpiły jej krople potu strachu, bólu i wysiłku. Młóciła w bezsilnej złości nogami w powietrzu.
- Zhabiję chię!- ryknęła niewyraźnie dobierając samogłoski. Tabris uśmiechnął się pod nosem i skinął ponownie palcem. Runęła na ziemię oddychając spazmatycznie i trzymając się za uwolnione gardło.
- Zabiję cię... - szepnęła. Nie zauważyła nawet kiedy znalazł się przy niej i złapał ją za podbródek, zmuszając, aby popatrzyła mu w oczy.
- Czekam na to z niecierpliwością. Na wychudłej twarzy Tabrisa nie zobaczyła żadnej ze znanych sobie emocji. Puścił ją, wyprostował się i szepnął zamykając oczy:
- Maab - przycisnął dwa palce do czoła i odwrócił się na pięcie. Tamika próbowała krzyknąć coś za odchodzącym mężczyzną, ale jej płucom nagle zabrakło tchu, mięśniom siły, a ustom słów. Znowu to zrobił, zdążyła tylko pomyśleć i utonęła w jeziorze pełnym gwiazd.
CDN
Komentarze [9]
2006-05-06 20:41
Mnie również zaciekawiło :) ( tak miało być :P )
2006-05-06 20:40
Mnie również :)
2006-05-06 20:39
moglas chociaz to podpisac skoczusiem
2006-05-06 15:45
No nie przesadzaj, nie ejst źle. Mnie to zaciekawiło.
2006-05-06 13:13
dla mnie super. bardzo mi się podoba. ja także czekam na cd :)
2006-05-06 11:10
oj bez przesady z tą samokrytyką!! czekam na ciąg dalszy :]
2006-05-06 10:35
brawo, brawo.
2006-05-06 09:42
Zaznaczam na samym początku, że rysunek nie jest mojego autorstwa. Nazwijcie to inspiracją. W każdym razie nie do końca tak sobie wyobrażałam tą scenę. Wogóle nie wiem kto wypuścił to opowiadanie na stronę. Ludzie, dawno nie napisałam czegoś tak koszmarnego!
2006-05-04 20:55
jak na razie wyglada jak ten rysunek z boku.
- 1